Month: sierpień 2016

Wiara w oczekiwaniu – czy Kościół Katolicki może być fajny?

Wiara w oczekiwaniuTej książki nie można przeczytać jednym tchem, tak samo jak napisać o niej tuż po zakończonej lekturze. Jest to pozycja, którą należy przetrawić, zostawić na trochę , by przemyśleć. Co więcej, podczas lektury, a potem pisania tego tekstu, często wracałem do poszczególnych rozdziałów, by bardziej sobie uzmysłowić czym jest tytułowa Wiara w oczekiwaniu – tym samym zmagałem się z treścią książki przez ponad miesiąc.

Jednak warto było. A czas spędzony z publikacją traktuję jako wyjątkowe rekolekcje.

Wiara w oczekiwaniu – kim jest Ks. Wacław Hryniewicz

Książka jest rozmową Justyny Siemienowicz z Ks. Wacławem Hryniewiczem OMI. Bohater jest rewelacyjną postacią. Z jednej strony jest ekumenistą – ekspertem w teologii prawosławnej, doskonałym znawcą protestantyzmu. Z drugiej wyjątkowym, katolickim buntownikiem, którego krytykują radykalni członkowie Kościoła, wraz z Frondą i watykańską Kongregacją Nauki Wiary. Nic dziwnego, skoro ksiądz poddaje rozważaniom istnienie piekła i mówi o tym, że wszyscy ludzie mają szansę dostąpić zbawienia (po zakończeniu Apokalipsy, całe stworzenie zostanie oczyszczone i nie będzie żadnego męczenia w pieklonym ogniu).

Więcej informacji o tej ciekawej postaci znajduje się w artykule w Wikipedii.

Wiara w oczekiwaniu – rozmowa o Bogu i wierze na miarę XXI wieku

Wiara w oczekiwaniu opowiada o Ks. Wacławie Hryniewiczu, ale od strony duchowej. W taki sposób, że każdy myślący(!) wierny chciałby mieć takiego księdza w swojej parafii.

Bowiem, lektura Wiary w oczekiwaniu pozwala czytelnikowi wysnuć sześć najważniejszych wniosków. Po pierwsze, istnieją jeszcze duchowni, których misją jest powołanie. Po drugie, warto być dobrym człowiekiem, otwartym na innych ludzi, ich wiarę oraz przekonania. Po trzecie, należy wierzyć i działać tylko w zgodzie z własnym sumieniem. Po czwarte, najpopularniejsze obecnie wydanie Pisma Świętego ma w swoim tłumaczeniu (i interpretacji księży – użytkowników języka polskiego) wiele błędów; dlatego warto zainteresować się przekładami ekumenicznymi, by zrozumieć, że jest to księga o nadziei i zbawieniu dla każdego z nas. Po piąte, Kościół Katolicki w Polsce musi poddać się pewnym zmianom, które przybliżą księży do wiernych. Po szóste, modlitwa polega na świadomej rozmowie z Bogiem, a nie bezmyślnym klepaniu formułek.

Ksiądz Hryniewicz wypowiada się też na tematy takie jak: kobiety w Kościele, rozwody, celibat, uzupełnianiu się nauki z religią, dobrym umieraniu, bioetyce i wielu innych tematach, które wzburzają ocean emocji w Polakach-katolikach. O nich też mówi duchowny, ale nie krytykuje, lecz pokazuje ich rany.

Wiara w oczekiwaniu – książka nie tylko dla myślących katolików

Pozycję polecam wszystkim osobom myślącym, w tym ateistom, przeciwnikom Kościoła Katolickiego oraz wyznawcom każdej religii. Książka jest świadectwem, że w katolicyzmie są księża, którzy tak bardzo odstają od zwolenników Radia Maryja, autorów nużących kazań pod dyktando i wiary w to, że każdego, kto nie liczy się ze zdaniem duchownych, pochłonie ogień piekielny. To również wezwanie do miłości do drugiego człowieka, obowiązku troszczenia się o nasze otoczenie, bycia tolerancyjnym oraz dobrym, a także bronienia swojej wiary i przekonań przez racjonalne myślenie i „ludzkie” działanie, a nie brutalne atakowanie, bo na przykład ktoś sprofanował Pismo Święte na scenie.

Polecam. To jest naprawdę mądra książka.

A na koniec mały „przedsmaczek” dla tych, którzy nie znają księdza i zamierzają przeczytać Wiarę w oczekiwaniu.

Moja ocena: 10/10

Ks. Wacław Hryniewicz, Justyna Siemienowicz, Wiara w oczekiwaniu, Znak, 2016

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Znak. Dziękuję!

Suicide Squad – Legion samobójców

 

SuicideSuicide Squad właśnie wszedł na ekrany kin i od razu podzielił widzów. Z projekcji wychodzą oni zadowoleni albo narzekają na całego – ale decydują się na obejrzenie filmu(!); obsługa kina potwierdziła mi, że wieczorami mają pełne sale i jedynie wersja 3d nie cieszy się popularnością.

W pełni zgadzam się z krytycznymi głosami odnoszącymi się do tłumaczenia tytułu, kilku niedociągnięć w treści, czy też braku brutalności i morza krwi. Jednak z wczorajszego seansu wyszedłem usatysfakcjonowany. Świetnie bawiłem się na Suicide Squad i z chęcią powrócę do filmu o czarnych charakterach DC. Dlaczego? Poniżej znajdują się trzy powody.

Suicide Squad –  lekka opowieść

To jest kino rozrywkowe. Dlatego chaos towarzyszy produkcji od początku do końca. Dużo akcji, kolorów, wybuchów, sporo kiczu, trochę śmiesznych scen i jedna wielka, prościusieńka linia fabularna. Jednak jako całość urzeka, odrywa od rzeczywistości i pozwala wypocząć.

Co ważne, Suicide Squad jest dowodem, że czasami filmy pozbawione warstwy intelektualnej są naprawdę warte obejrzenia.

Suicide Squad – bohaterowie

W zasadzie z opowieści o najgorszych z najgorszych wybijają się dwie postaci – Deadshot grany przez Willa Smitha i Harley Quinn, w którą wciela się Margot Robbie. Wydaje się, że reszta bandziorów gra drugoplanowe role. Owo wyróżnienie płynie z tego, Deadshot i Harley są bardzo rozbudowanymi postaciami, a o reszcie mało się dowiadujemy – a szkoda, bo Killer Croc jest bardzo ciekawą postacią z niezłą przeszłością (i w komiksie mówi o wiele więcej niż w filmie).

Zostaje jeszcze postać Jokera, której śmiało mógłbym poświęcić oddzielny punkt. Jest go bardzo niewiele w Suicide Squad. Też czuję niedosyt – po tym co widziałem w zapowiedziach filmu. Jednak widzę w tym dawkowaniu świetny trik marketingowy, który napędza widzów. Wcielający się w postać Jaret Leto spełnił swoją rolę. Pokazanie go w trailerach wzbudziło uwagę i zainteresowanie, po seansie odbiorcy czują niedosyt, ale też i pożądanie, czym dają otwartą rękę twórcom do działania i umieszczania postaci Jokera w innych produkcjach. Czy mam rację? Wystarczy tylko spojrzeć na komentarze internautów w sieci, liczących na to, że w kolejnych filmach będzie znacznie więcej scen z najpopularniejszym wrogiem Batmana.

Suicie Squad – ścieżka dźwiękowa

Muzyka jest rewelacyjnie dobrana do filmu. Tworzy klimat i wprowadza widza najpierw do świata bohaterów, a później przeprowadza przez poszczególne ich perypetie. Do sprawdzenia:

Suicide Squad – dla kogo film i ocena.

Oficjalnie Suicide Squad jest dozwolony od 12 lat. Myślę, że jest to odpowiedni wiek, choć wolałbym by pojawiło się w dziele więcej brutalności, a tym samym wzrosłaby kategoria wiekowa.

Jednak dystrybutor filmu w Polsce pokusił się o wersję z dubbingiem. A co za tym idzie na Suicide Squad wybiorą się rodzice z młodszymi dziećmi(no chyba, że poziom edukacji spadł na tyle, że 12-latkowie nie potrafią czytać).  I temu jestem przeciwny. Definitywnie, to nie jest film dla najmłodszych.

Moja ocena: 8/10

Suicide Squad, reż. David Ayer, 2016

Kryptos – zostań kryptologiem

Kryptos trafiła w moje ręce w minioną Wielkanoc. Nie miałem szans sprawdzić jej na zajęciach Projektowanie gier planszowych i karcianych, bo albo kończyliśmy z dzieciakami naszą planszówkę, albo testowaliśmy grę mego autorstwa. Na szczęście przyszły wakacje i wraz z grupą 30+ miałem przyjemność kilkukrotnie zmienić się w kryptologa.

Napisze krótko, jestem zafascynowany.

pic2236592_md(1)

Kryptos – dobry kryptolog musi kombinować

kryptos2.1829490.600x0(1)Mała plansza, żetony, karty z numerami oraz punktacji – to wszystko co znajduje się w niewielkim pudełku. A daje niesamowitą ilość wyśmienitej zabawy! Naprawdę, nie nudzi się.

Gracze (3-6 osób) dobierają karty (układają je w kolejności numerycznej) i odpowiadające ich kolorom żetony. Ustawiają znaczniki punktacji na przydzielonych kartach i ruszają w wyścig o rozwiązanie kodu. Polega on na wytypowaniu u innych graczy kart z konkretnymi numerami. Poprawne wskazanie daje typującemu punkty i przybliża do zwycięstwa.

Całość zajmuje około 15 minut, co pozwala na rozegranie kolejnej partii. Tu muszę przyznać się, że nigdy nie poprzestaliśmy na dwóch partiach.

Kryptos – karcianka dla dzieci i dorosłych

Jak wspomniałem grałem do tej pory tylko z osobami starszymi. Wszyscy świetnie się bawiliśmy. Czy wezmę Kryptos na spotkanie z dziećmi? Na pewno, choć 8-latki (wiek wskazany przez producenta) mogą mieć trochę kłopotów z rozwiązaniem szyfru. Jednak warto spróbować, bo jest to gra rozwijająca logiczne myślenie oraz spostrzegawczość.

Ocena: 8/10

Piotr Siłka, Kryptos, Trefl

 

Księga wieszczb – syreny giną 24 lipca

Debiutancka powieść Eriki Swyler bardzo przypadła mi do gustu – Księgę wieszczb przeczytałem jednym tchem, rozpoczynając na południowym-zachodzie Polski, a kończąc na północnym-wschodzie. To coś więcej niż idealna propozycja czytelnicza na wakacje.

Księga wieszczb – syreny, książka i tarot

Księga wieszczb to dwie historie, które wiążą się ze sobą.

Akcja pierwszej dzieje się w czasach współczesnych, na Long Island. W ręce Simona Watsona, którego czytelnik poznaje w momencie gdy traci pracę w lokalnej bibliotece, trafia tajemnicza księga. Z niej to bohater dowiaduje się o fragmencie rodzinnej historii, która doskonale uzupełnia posiadane przez niego informacje. W skrócie, 24 lipca młode przedstawicielki familii Watsonów giną w wodzie. Co ważne, każda z nich jest syreną – cyrkową gwiazdą, potrafiącą wstrzymać oddech na ponad 10 minut.

Na domiar zlego fizycznie rozpada się dom Simona, kontaktuje się z nim siostra-syrena, która kiedyś uciekła razem z cyrkiem, no i zbliża się 24 lipca.

Druga historia ma miejsce w XIX wieku. Jej bohaterami są mieszkańcy wędrownego cyrku, wśród których są potomkowie Simona Watsona. Opowieść wyjaśnia dlaczego to, co dzieje się z rodziną syren, ma miejsce i dlaczego feralną datą jest 24 lipca. Dużą rolę odgrywają w niej karty tarota, decydujące nie tylko o przyszłości, ale też wykorzystywane w codziennej komunikacji.

Księga wieszczb – dlaczego warto być bibliotekarzem

księga wieszczbPowieść Swyler to hołd w stronę książek. Nie elektronicznych, ale tych papierowych, unikatowych, najlepiej spisanych i zilustrowanych własnoręcznie – tak właśnie wygląda tytułowa Księga wieszczb, ciekawostka: własnoręczną oprawę miał też egzemplarz dostarczony przez Erikę Swyler do wydawnictwa.

Bohaterowie powieści dużo mówią o książkach i pracy z nimi. Najbardziej podkreślona jest niedoceniona rola bibliotekarzy, a tuż za nią znajdują się opisy wychwalające wyjątkowość pracy z książkami unikatowymi, zapominanymi przez czas.

Bardzo osobiście odebrałem opisy biblioteki na Long Island – niewielkiej placówki, której pracownicy robią wszystko, by przetrwać. A to dlatego, że miałem zaszczyt wielokrotnie gościć w takiej jak opisuje Swyler, też położonej na Long Island. Czytając fragmenty rozgrywające się w budynku, czułem się jak w domu.

Księga wieszczb – błędy

Śmiało oceniłbym debiut Swyler na 9,5, gdyby dwa niedociągnięcia.

Pierwsze, to przegadanie fragmentów. Owe znalazłem w środku Księgi wieszczb. Podejrzewam, że są to efekty pisania pod objętość arkusza wydawniczego. Trudno, przeboleję.

Gorzej jest z drugim przewinieniem.

Jeżeli na karty powieści wprowadza się bohatera i daje się mu określone zdolności, dzięki którym pchnie on akcję do przodu. To nie można zupełnie zapomnieć o tym kluczowym elemencie pod koniec książki. Swyler zapomniała. Naprawdę mam jej to za złe.

Jednak Księga wieszczb jest na tyle interesującą powieścią, że nie śmiałbym wystawić jej noty niższej niż 8/10. Gorąco polecam.

Ocena: 8,5/10

Erika Swyler, Księga wieszczb, Czarna Owca, 2016

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Czarna Owca. Dziękuję!