Month: listopad 2017

Mother!– Aronofsky nakręcił arcydzieło

Najnowszy film Aronofskyego jest skierowany tylko do określonych grup odbiorców. Jeśli nie lubisz dzieł kinematografii przepełnionych symboliką, w czasie których, a także po których należy myśleć lub nie uważasz się za artystę, nie wybieraj się do kina. Jeżeli jednak należysz do jednej z wymienionych grup, obowiązkowo wybierz się na film. Jest piorunujący.

Jeszcze jedno, nie sugeruj się zapowiedzią. Zapowiada niezły horror, w rzeczywistości Mother! nie ma nic wspólnego z filmami wywołującymi gęsią skórkę ze strachu.

Mother! – film o mężczyźnie i kobiecie

W pierwszym ujęciu pokazana jest płonąca kobieta. Później mężczyzna stawia diament, czym powoduje przeistoczenie zniszczonego mieszkania w świeże, częściowo odremontowane. Następnie widz widzi budzącą się kobietę, która wstaje i szuka swego męża.

Szybko dowiadujemy się, że bezimienny mężczyzna i kobieta są mieszkańcami domu, a ten należy do pierwszego z nich. Kiedyś budynek spłonął, ale pojawiła się ona i rozpoczęła remont. Mężczyzna, który jest artystą, nazywa kobietę inspiracją, która nie tylko ciałem, ale i pracą przy odnowieniu domu, pozwoliła mu na dalsze tworzenie. Kłopot w tym, że w chwili zapoznania się z bohaterami Mother! widz poznaje mężczyznę w stanie bezpłodności artystycznej. Pewnego wieczoru do domu puka niespodziewany gość. Wówczas mężczyzna zaczyna zachowywać się dziwnie obdarzać dziwnymi uczuciami nie te osoby, które powinien, a ona dostrzegać nietypowe rzeczy.

Mimo, że główną rolę reżyser powierzył Jennifer Lawrence, jednak to Javier Bardem wzbudził moje zainteresowanie. Oboje aktorzy wielokrotnie pokazali, że potrafią świetnie zagrać, ale w Mother! Bardem przeszedł samego siebie. Potrafi wzbudzić u widza emocje i zacząć nimi żonglować.

Kiedy upływają dwie godziny filmu? Nie wiadomo, dla mnie na pewno szybko. Podobno niektórzy nudzą się na Mother!, ja czułem się jakbym był wciągnięty w psychodeliczny sen.

Mother! – arcydzieło absurdu

W przypadku odbioru tego filmu obowiązkowe jest uruchomienie szarych komórek, aby dokonywać prób rozszyfrowania poszczególnych elementów. Mother! zaczyna się od wprowadzenia widza w strefę wypełnioną tajemnicami, z teraźniejszości oraz przeszłości, a kończy się na absurdalnych scenach.

I to one są najpiękniejsze, gdy potrafi się je odczytywać. Tak jak w Źródle (o wiele prostszym w odbiorze niż Mother!) mamy do czynienia z metaforami, symboliką, które wplecione w scenariusz o nim, o niej i gościach w ich domu, zmieniają film w poezję ruchomego obrazu. Ten film odbiera się jak czytanie wiersza lub metafizycznej historii.

Absurd tworzy opowieść wielowymiarową, którą można odczytywać dwojako- nadawać bohaterom biblijne role lub pozbawiać tej religijnego charakteru na rzecz ludzkiego aktu tworzenia.

Mother! – ocena

Film odebrałem bardzo osobiście. Czasami zdarza się , że trafiamy na filmy, których potrzebujemy. Ja takiego szukałem. Mimo, że jest trudny w odbiorze i zaprząta myśli na długo po projekcji, wzbogacił mnie i dał do myślenia. Uznaję go za równy Źródłu Aronofskyego i daję najwyższą ocenę.

Ocena 10/10

Darren Aronofsky, Mother!, 2017

Cuphead – platformówka wyjęta z lat 90

Co to za postać: mała, uśmiechnięta, nosi czerwone spodnie, białe rękawiczki, ma czarny tułów i nogi, które zakończone są wielkimi stopami? Nie to nie Myszka Miki. To Cuphead, postać z gry, która  od 29 września 2017 r. nieźle namieszała na rynku. Mówią o nim tradycyjne media oraz internauci, a nowi nabywcy wciąż zasilają konto producenckiego Studia MDHR.

Krótko mówiąc, gdzie się Filiżankogłowy pojawi, tam otrzymuje pochlebne recenzje. Pragnąc dowiedzieć się dlaczego, zagrałem i… zakochałem się w Cupheadzie oraz jego bracie Mugheadzie.

Cuphead – dobra gra w starym stylu

Linia opowieści gry zaczyna się w kasynie, gdzie bracia przegrywają swoje dusze. Udaje się im jednak pozyskać uwagę diabła i przekonać go do możliwości odwołania zakładu. Muszą tylko odpracować równowartość swoich dusz. W tym miejscu stery przejmuje gracz.

Cała gra to seria pojedynków z potężnymi bossami plus kilka elementów platformowych. Wspominana powyżej fabuła jest tylko, po to by całość, przysłowiowo, trzymała się jakoś kupy. A największą zaletą gry Cuphead jest jej trudność.

Gdy tylko Cuphead pojawił się na rynku, recenzenci porównali grę do tych z lat 90-tych, uzasadniając, bo rzuca graczowi tak wielkie wyzwania. Nawet na poziomie łatwym pokonanie antagonistów wymaga refleksu, strategii i odpowiedniego przygotowania. Wrogów „uczy się” – walcząc poznaje się ich zachowanie, szuka się luk, które można wykorzystać. Nie należy jednak osiadać na laurach. Warto grać na wyższym poziomie trudności, gdyż nie tylko jest to odznaczone w podsumowaniu rozgrywki, ale też nagradzane dodatkowymi przeistoczeniami wrogów, a te są szalone jak sama rozgrywka.

Pomysłowość twórców była gigantyczna. Już na samym początku dostajemy żabę wskakującą w drugą, co czyni z tego połączenia automat do jackpota, kwiat, który zamienia się w karabin maszynowy, napędzany własnoręcznie, wystrzeliwujący pociski-nasiona, czy też szalonego dżina. Zwycięstwo nad nimi wymaga sporo czasu, ale cieszy. Co więcej, każda porażka nie frustruje. Bowiem, gracz przegrywa tylko z własnej winy, a to uczy pokory.

Cuphead – jazz i stara kreskówka

Cuphead jest stylizowany na kreskówkę z lat 30. Starość widzimy na każdym kroku – po przegranej pojawia się tablica, na której widnieje rok 1930, na ekranie pojawiają się zniszczenia kliszy, lekko zniekształcony dźwięk odgłosów walki. Całość nawiązuje do ówczesnych produkcji Disneya, wyglądem (ręcznie malowane tła, efekt starej taśmy), stylistyką (opisany powyżej klimat) oraz muzyką.

Fajnym wrażeniem jest uczucie towarzyszące kończeniu rozgrywki. Za każdym razem mam wrażenie, że oglądałem animację. Niesamowite!

Niesamowitą jest tez ścieżka dźwiękowa.. Skomponowana na  wysokim poziomie, atrakcyjna tak, że nawet po wyłączeniu gry uruchamiam ją na YouTube, by „coś mi grało podczas pisania”. Stary dobry jazz, taki jak grał Benny Goodman ze swoją orkiestrą – dużo dętych instrumentów, mocne uderzenia perkusji. Zresztą, polecam sprawdzić osobiście:

A tu materiał z produkcji ściezki dźwiękowej do gry Cuphead

Cuphead – ocena

To jest gra zarówno dla dzieci, jak ich rodziców (którzy grali w gry wideo latach 90). Warunkiem, by spodobała się graczowi, jest jego nastawienie do znoszenia porażek. Cuphead  nie jest pozycją dla osób nerwowych, będą się tylko męczyły się podczas rozgrywki.

I jeszcze jedno, obowiązkowo do gry należy zakupić pada. Granie na klawiaturze niszczy co najmniej połowę przyjemność rozgrywki.

Ocena:  8,5/10

Cuphead, Studio MDHR, 2017

 

Co robi język za zębami?

Co robi język za zębami? nie jest książką tylko dla dzieci. Agata Hącia napisała super publikację, z której skorzystają również młodzież oraz dorośli. Wygląda nieźle… i tak samo waży (twarda oprawa, wysokiej jakości papier oraz poprawna oprawa książki robią swoje). A co znajduje się w jej środku? O tym w niniejszym wpisie.

Co robi język za zębami – kilka słów o poprawnej polszczyźnie

Miałem mieszane uczucia, gdy po raz pierwszy usłyszałem o książce, ale postanowiłem ją sprawdzić. Skoro wszyscy o niej mówią, musi być wyjątkową publikacją – pomyślałem. Cieszę się, że decyzja była strzałem w dziesiątkę.

Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy to ilustracje Macieja Szymanowicza . Grafik na pewno jest znany miłośnikom książek dla dzieci. Ja zwróciłem na niego uwagę dzięki książce Asiunia Joanny Papuzińskiej. Osobom nie znającym jego unikalnego stylu i pomysłowości, polecam odwiedzić profil autora: https://www.behance.net/maciejszymanowicz

Szymanowicz daje popis swoich umiejętności i w tej publikacji, Jest wesoło, kolorowo, co sprzyja przyswajaniu treści.   A ta zadziwiła mnie tak bardzo pozytywnie.

Żadnych naukowych wywodów, jak u Profesorów Miodka i Bralczyka, tylko prosty język, który dotrze do najmłodszych oraz osób niemile wspominających lekcje języka polskiego. Co robi język za zębami?  rozpoczyna się od rozdziału zawierającego zestaw ćwiczeń oddechowych oraz tych na rozgrzanie buzi. Jest też trochę cennych wiadomości o innych językach. Kolejne rozdziały poświęcone są słowom, zwrotom, ich znaczeniu, etymologii. Są one uzupełnione zagadkami i ćwiczeniami pozwalającymi szybciej przyswoić wiedzę. Całość zamykają części  zwracające uwagę na poprawne stosowanie polszczyzny w mowie i na piśmie.

O niezwykłości Co robi język za zębami? stanowi szczególna narracja. Bez niej byłby to kolejny podręcznik, o którym mówiłyby swoim uczniom polonistki, wściekłe na świat za to, że los pchnął na taki rodzaj studiów, a później do nauczania dzieci w szkole. Agata Hącia na pewno nie należy do grupy osób, które nie kochają tego co robią. Wręcz przeciwnie książka jest dowodem na to, że język polski można pokochać, uczynić z niego źródło zarobków, a do tego pozytywnie zarażać  innych swoją pasją, nawet najmłodszych.

Co robi język za zębami? – to książka nie tylko dla dzieci

Jak wspomniałem, również młodzież i dorośli skorzystają z lektury Co robi język za zębami?. Do nich wystosowane są rozdziały A jeśli masz więcej niż 7 lat oraz A jeśli jesteś już całkiem dorosły. Owe fragmenty publikacji na pewno nauczą stosować poprawna polszczyznę, a nawet pogłębią zainteresowanie naszą rodzimą mową.

Jak wyjaśnić dorosłym co robi język za zębami? Wystarczy tylko otworzyć książkę Hąci. Autorka robi to naprawdę dobrze, w sposób „który trafia do dorosłych”. Wszystko przez stosowania tego samego języka, jakiego używa w komunikacji z najmłodszym czytelnikiem. Jest krótko, prosto i bardzo ciekawie. Aż chce się czytać.

Co robi język za zębami? – ocena

Zasłużona 10. Polecam zakupienie Co robi język za zębami? wszystkim babciom, dziadkom, rodzicom na imieniny, urodziny pociech, prezent mikołajkowy lub gwiazdkowy. Ważne, aby książka spodobała się dziecku, sugeruję, wspólne jej czytanie – naprawdę zbliża i zwiększa czytelnicze doznania. Dodatkowo kieruję zakupowy apel do rodziców, którzy fundują dzieciom piłkarsko- taneczne zajęcia pozaszkolne. Może podarowanie dziecku Co robi język za zębami? ochroni je przed życiową porażką – kiedy zrozumie, że potrafi tylko grać w piłkę lub tańczyć – kierując je do wybrania zawodu, w którym pieniądze zarabia się za pomocą słowa pisanego lub ciekawej wypowiedzi ustnej. Jest to możliwe, w taki sposób pracuje autorka książki, również i ja oraz wiele, wiele osób.

Ocena:10/10

Agata Hącia, Co robi język za zębami?, PWN, 2017

Książkę otrzymałem od wydawnictwa PWN. Dziękuję bardzo!