Debiutancka powieść Eriki Swyler bardzo przypadła mi do gustu – Księgę wieszczb przeczytałem jednym tchem, rozpoczynając na południowym-zachodzie Polski, a kończąc na północnym-wschodzie. To coś więcej niż idealna propozycja czytelnicza na wakacje.
Księga wieszczb – syreny, książka i tarot
Księga wieszczb to dwie historie, które wiążą się ze sobą.
Akcja pierwszej dzieje się w czasach współczesnych, na Long Island. W ręce Simona Watsona, którego czytelnik poznaje w momencie gdy traci pracę w lokalnej bibliotece, trafia tajemnicza księga. Z niej to bohater dowiaduje się o fragmencie rodzinnej historii, która doskonale uzupełnia posiadane przez niego informacje. W skrócie, 24 lipca młode przedstawicielki familii Watsonów giną w wodzie. Co ważne, każda z nich jest syreną – cyrkową gwiazdą, potrafiącą wstrzymać oddech na ponad 10 minut.
Na domiar zlego fizycznie rozpada się dom Simona, kontaktuje się z nim siostra-syrena, która kiedyś uciekła razem z cyrkiem, no i zbliża się 24 lipca.
Druga historia ma miejsce w XIX wieku. Jej bohaterami są mieszkańcy wędrownego cyrku, wśród których są potomkowie Simona Watsona. Opowieść wyjaśnia dlaczego to, co dzieje się z rodziną syren, ma miejsce i dlaczego feralną datą jest 24 lipca. Dużą rolę odgrywają w niej karty tarota, decydujące nie tylko o przyszłości, ale też wykorzystywane w codziennej komunikacji.
Księga wieszczb – dlaczego warto być bibliotekarzem
Powieść Swyler to hołd w stronę książek. Nie elektronicznych, ale tych papierowych, unikatowych, najlepiej spisanych i zilustrowanych własnoręcznie – tak właśnie wygląda tytułowa Księga wieszczb, ciekawostka: własnoręczną oprawę miał też egzemplarz dostarczony przez Erikę Swyler do wydawnictwa.
Bohaterowie powieści dużo mówią o książkach i pracy z nimi. Najbardziej podkreślona jest niedoceniona rola bibliotekarzy, a tuż za nią znajdują się opisy wychwalające wyjątkowość pracy z książkami unikatowymi, zapominanymi przez czas.
Bardzo osobiście odebrałem opisy biblioteki na Long Island – niewielkiej placówki, której pracownicy robią wszystko, by przetrwać. A to dlatego, że miałem zaszczyt wielokrotnie gościć w takiej jak opisuje Swyler, też położonej na Long Island. Czytając fragmenty rozgrywające się w budynku, czułem się jak w domu.
Księga wieszczb – błędy
Śmiało oceniłbym debiut Swyler na 9,5, gdyby dwa niedociągnięcia.
Pierwsze, to przegadanie fragmentów. Owe znalazłem w środku Księgi wieszczb. Podejrzewam, że są to efekty pisania pod objętość arkusza wydawniczego. Trudno, przeboleję.
Gorzej jest z drugim przewinieniem.
Jeżeli na karty powieści wprowadza się bohatera i daje się mu określone zdolności, dzięki którym pchnie on akcję do przodu. To nie można zupełnie zapomnieć o tym kluczowym elemencie pod koniec książki. Swyler zapomniała. Naprawdę mam jej to za złe.
Jednak Księga wieszczb jest na tyle interesującą powieścią, że nie śmiałbym wystawić jej noty niższej niż 8/10. Gorąco polecam.
Ocena: 8,5/10
Erika Swyler, Księga wieszczb, Czarna Owca, 2016
Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Czarna Owca. Dziękuję!