Netflix

Altered Carbon – cyberpunk od Netflixa

Altered Carbon – dlaczego twórcy nie przetłumaczyli tytułu na nasz język, skoro w Polsce funkcjonuje od kilku lat książkowy Modyfikowany węgiel? Nie mam pojęcia. Tłumaczenie, że „węgiel” będzie kojarzył się z typem skały, a nie pierwiastkiem z grupy niemetali, jest, napiszę to szczerze, bezsensowne. Tyle z uszczypliwości, teraz o serialu.

Jest znakomity! 2 tygodnie po obejrzeniu wszystkich odcinków Altered Carbon na Netflixie, ponownie do niego wróciłem. Polecam go każdemu – rodzinie, przyjaciołom i ich znajomym, studentom i uczestnikom szkoleń, a dziś czytelnikom tego bloga.

Altered Carbon – zmieniaj ciało, zostań sobą

Zanim przejdę do treści, kilka słów o futurystycznym świecie, w którym rozgrywa się Altered Carbon. Punktem zwrotnym w dziejach ludzkości było wynalezienie stosów korowych. To takie chipy montowane w kręgach szyjnych, które, dopóki nie zostaną uszkodzone, zapisują ludzką świadomość. Mini czarne skrzynki przyczyniły się do wydłużenia życia ludzkiego. Jeżeli ciało jest zniszczone, wystarczy tylko wyjąć stos i włożyć do nowej powłoki. Problemem są tylko ceny, na najlepsze ciała stać tylko, najbogatszych ludzi, Matów

Altered Carbon nie byłby mega-porządnym  cyberpunkiem, jeżeli nie byłoby w nim wirtualnej rzeczywistości. Służy ona między innymi do torturowania – można zadawać przesłuchiwanemu nawet zabijający ból, by przywrócić go za chwilę do żywych, nie uszkadzając ciała. Można też w wirtualnej rzeczywistości ukryć swoją świadomość, można też wykorzystać do rozrywki, zaspokojenia swoich najciemniejszych pragnień. Wszystko to wspomagane jest sztuczną inteligencją.

Ostatnią ważną kwestią są Emisariusze. Grupa ta została założona i dowodzona przez odkrywczynię stosów korowych, która próbowała naprawić swój błąd – przekazanie technologii ludzkości. Rozpoczynając Altered Carbon widz dowiaduje się, że prawie wszyscy emisariusze zginęli. Prawie, bo pozostał Kovacs.

Altered Carbon – zlecenie od zabitego, to brzmi całkiem niebezpiecznie

Takeshi Kovacs, w tej roli znakomity Joel Kinnaman, zostaje wybudzony w wiezieniu, jego stos znajduje się w innej powłoce, a umysł reaguje na powrót bardzo agresywnie – co jest efektem śmiertelnego postrzału w walce z policją, 250 lat wcześniej. Po wyjściu na zewnątrz trafia do jednego z najbogatszych ludzi na świecie, Laurensa Bancrofta, wciela się w niego James Purefoy. To on przywrócił do żywych bohatera, by zlecić rozwiązanie sprawy swojego zabójstwa. Dla zwykłego śmiertelnika rodzaj śmierci Bancrofta byłby ostateczny, stos został uszkodzony. Jednak bogacz mógł sobie pozwolić na zdalną kopię zapasową świadomości. Dziwnym w tej sprawie jest to, że zgon nastąpił kilka minut przed wysłaniem danych na serwer.

Od początku Kovacsowi i sprawie miliardera przygląda się policjantka, Kristin Ortega. Szybko okazuje się, że ze śledztwem i pojawieniem się po 250 latach emisariusza łączy ją coś więcej niż detektywistyczne śledztwo.

Tak właśnie zaczyna się 10-odcinkowa przygoda, przez którą chodziłem kilka dni niewyspany, a po zakończeniu zakupiłem książkę Richarda Morgana. Czy warto ją obejrzeć? Odpowiedź jest dwuznaczna.

Jeżeli chcesz przeczytać książkę, zanim obejrzysz serial, kupisz ją tutaj:

Altered Carbon – ocena

Nigdy nie określałem siebie mianem miłośnika cyberpunku. Jednak literacko-filmowy rachunek sumienia, sporządzony po obejrzeniu Altered Carbon, uświadomił mnie, że od dawna kocham ów gatunek science-fiction. Uwielbiam  dwie części Blade Runnera, Pamięć absolutną, anime Ghost In the Shell oraz Akirę, książki Philipa K. Dicka. Serial Altered Carbon dołączam do tego kanonu. Jest tak samo niezły jak wymienione pozycje. Polecam wszystkim miłośnikom opowieści o przyszłości.

Jeżeli jednak nie lubisz futurologicznych historii, możesz potraktować Altered Carbon  jako film kryminalny. Co ważne, bez potworów i różnej maści stworów jak w Gwiezdnych wojnach – wspominam o tym, bo kilku moich rozmówców miało zastrzeżenie, że nie obejrzą produkcji Netflixa, jeśli jest podobna do Star Wars.

Serial Altered Carbon jest bardzo brutalny. Dlatego nie polecam go osobom o słabych nerwach oraz młodszym widzom. Netflix przydzielił Altered Carbon kategorię wiekową +16, moim zdaniem słusznie.

Kończąc wpis, postawiłbym Altered Carbon  najwyższą notę, gdyby nie siódmy odcinek. Nie przeczę, że nie był potrzebny, bo wyjaśnia wiele z przeszłości Takeshi Kovacsa. Jednak ten ponad godzinny „gniot” bardzo mnie znużył. To można było opowiedzieć w kilkanaście minut. Dlatego zabieram Altered Carbon  pół punktu.

Ocena: 9,5/10

Altered Carbon, twórca serialu: Laeta Kalogridis, Netflix, 2018

 

Dark – nie ważne gdzie zabija, tylko kiedy

DarkW 2017 powstały za naszą zachodnią granicą dwie produkcje, które bardzo wzbudziły moje zainteresowanie – Dark oraz Babylon Berlin. Obie pokazują, że niemieccy twórcy potrafią opowiadać najlepszej jakości opowieści.

Dark obejrzałem zachęcony reklamą, zapowiadającą niemieckie Stranger things. Cieszę się, że zostałem wprowadzony w błąd, bo z czołową amerykańską produkcją Netfixa ma on niewiele wspólnego.

Dark – upiory z przeszłości, zniknięcia i niemiecka jaskinia

W zasadzie Dark ze Stranger Things ma tylko trzy wspólne elementy: akcja dzieje się w latach osiemdziesiątych, pojawiają się tajemnicze zniknięcia postaci, a do ich poszukiwań przystępują młodzi i starsi wiekiem bohaterowie. Reszta jest zupełnie odmienna, mroczniejsza i skierowana do węższego grona odbiorców.

Bowiem Dark jest serialem bardziej skomplikowanym, wymagającym od widza myślenia, rozwiązywania łatwiejszych oraz trudniejszych zagadek. Co ważne, to nie jest horror, ale thriller. Stąd widzowie liczący na potwory i krwawe pojedynki z nimi mogą odpuścić sobie serial.

Dark sprawi dużo przyjemności miłośnikom podróży w czasie. Już od pierwszego odcinka, rozpoczynającego się od słów Alberta Einsteina: różni­ca między przeszłością, te­raźniej­szością i przyszłością jest tyl­ko upar­cie obecną iluzją, zaczyna się zabawa z biegiem akcji. By nie zdradzać szczegółów, przytoczony cytat jest bardzo znaczący dla 10-odcinkowego sezonu pierwszego.

Wspomniane lata osiemdziesiąte są elementem fabuły, a nie jak w przypadku Stranger things hołdem złożonym sielskości tamtych czasów. To w tym czasie nastąpiło pierwsze zaginięcie w rodzinie Ulricha Nielsena, co ma znaczący skutek na to, co stanie się w przyszłości, w tym jest powiązane ze zniknięciem chłopca w 2019 roku oraz pewną jaskinią.

Wraz z kolejny tajemniczym porwaniem wszystkie sprawy, które miały nie ujrzeć światła dziennego wracają z podwojoną siłą. W taki sposób ciche i spokojne życie w niemieckim Winden staje się nieprzyjemne, a nawet groźne.

Więcej nie mogę napisać, bo pojawiłyby się spoilery i zniszczyłbym przyjemność oglądania osobom nie znającym jeszcze Dark. A warto, mimo minusów!

Dark – minusy

O tym, że Niemcy mają problem ze swoją przeszłością i tożsamością widoczne jest to, co jakiś czas, w sztuce.

W Dark nie doświadczymy znamion zakończenia II Wojny Światowej. Lata 50-te oraz 1986 rok, to czysta sielanka, bez śladów istnienia podziału na NRD i RFN, bez politycznej zawieruchy. Jedynie mowa tu o Czarnobylu.

Podobnie jest w 2019 roku. Jak wiemy niemieckie społeczeństwo jest obecnie wielokulturowe. W Dark zapomniano o tym, pokazując tylko białych mężczyzn i kobiety. No dobra, jest jedna rodzina o czeczeńskich korzeniach, ale wciąż brakuje przedstawicieli innych nacji o różnym kolorze skóry, którzy są tak widoczni zza zachodnią granicą.

Dark OST

Na oddzielą uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa, którą można znaleźć klikając w ten link. Myślę, że przypadnie wielu gustom.

Dark – podsumowanie

Ostatnia uwaga odnosi się do wieku i sposobu oglądania. Dark adresowany jest do osób w wielu 16+. Z chęcią dodam do wyznacznika dojrzałości, oczytanie. Miłośnicy powieści Philipa K. Dicka, Janusza A. Zajdla, czy też znielubionego przeze mnie Stephena Kinga, znajdą coś dla siebie.

Serial należy oglądać w całości lub w szybkich dawkach. Spowolnienie odbioru przyczyni się do zagubienia się w treści oraz tożsamości bohaterów.

Tyle o Dark, a wspomniane Babilon Berlin przedstawię wkrótce.

Moja ocena: 9,5/10

Dark, reż. Baran bo Odar, Netflix, 2017

 

The Stranger Things – Sezon 2

The Duffer Brothers powrócili do Netflixa z serialem The Stranger Things, o którym pisałem rok temu. Drugi sezon opowieści o niezwykłych przygodach dzieciaków i dorosłych z miasteczka Hawkins jest jeszcze lepszy niż wcześniej i wciąga – całość (9 odcinków) można obejrzeć w jeden wieczór.

The Stranger Things – zło  powraca w starym dobrym stylu

Z kontynuacją serialowych opowieści jest jak z porządnym polskim schabowym, najlepiej smakuje gdy przyrządzimy go na świeżo. W przypadku The Stranger Things 2 pozostały receptura i surowiec, reszta przyrządzona została na świeżo i wzbogacona kilkoma dodatkami.

Rok po wydarzeniach z pierwszego sezonu, zło z innego wymiaru znów pojawia się w Hawkins. Świadectwem tej obecności są wizje Willa, w których na niebie widać pajęczopodobny zarys konturów, a także jaszczurowate stworzenie znalezione przez Dustina, drugiego nastolatka. Okazuje się też, że Jedenastka przeżyła konfrontację kończącą pierwszy sezon i jest ukrywana przez jednego z bohaterów. Ponadto pojawiają się nowe postaci, jakże ważne dla przebiegu zdarzeń. Tak rozpoczyna się 9-odcinkowa opowieść o walce dobra ze złem, którą oceniam wyżej niż pierwszą część.

The Stranger Things 2 ­– dlaczego zachwyca

The Stranger Things jest horrorem, a więc powinno zachowywać konwencję gatunku. Tak jak w innych tego typu filmach, mamy potwory, opętania, tajemnicze moce, krwiożerczość i zagrożenie dla życia ludzkiego. Jednak The Duffer Brothers poszli o krok dalej niż inni reżyserzy. Zadbali by wymienione typowe elementy nie były pierwszymi skrzypcami w budowaniu napięcia. Strach wywoływany u odbiorcy serialu jest w umiejętny sposób dźwiękiem i pracą kamery. Wszelkie ryki, skrzypienia i stuknięcia pobudzają zmysły, a ukazanie rozszerzonych źrenic i otwartych ust, czy też gęsiej skórki wywołuje więcej paniki, niż tysiąc efektów specjalnych.

Drugim powodem mojego zachwytu jest budowa opowieści. Minął rok od przedstawionych w pierwszym sezonie wydarzeń, a to bardzo duży kawał czasu w życiu nastolatków. Widać to po bohaterach. Są o rok starsi, a więc poważniejsi, zaczynający dojrzewać, zmieniać się, tak jak otaczający ich świat. Na automatach króluje Dragon`s Lair, w kinach wyświetlana jest pierwsza  część Terminatora, na balu szkolnym puszczane są Every breath you take oraz Time after time, a jeden z bohaterów słucha The Four Horsemen, utworu  z pierwszego albumu Metalliki. Nowe czasy, nowa opowieść.

I to jaka! Miałem wrażenie, że mimo śledzenia kontynuacji zdarzeń przeżywam coś nowego.  Podobne uczucie towarzyszy mi gdy oglądam kolejną część Gwiezdnych wojen. Nawet finał, mimo podobieństwa do zakończenia pierwszej części, jest tak bardzo wyjątkowy.

The Stranger Things 2 ­– ocena

Zasłużona najwyższa dziesiątka. Serial budzi emocje, zmusza do „zarwania nocy”, by obejrzeć jeszcze jeden odcinek i dostarcza mnóstwo rozrywki. Dla niego warto wykupić miesięczny abonament na Netflixie, a ten do tanich nie należy.

Ocena: 10/10

The Stranger Things 2, reż. The Duffer Brothers, Netflix, 2017

Stranger Things – powrót do lat 80

Serial Stranger Things, jeśli spojrzeć na opinie krążące w sieci, jest jak butelka znakomitego wina. Najczęściej spragniony dobrej opowieści widz za jednym podejściem ogląda cztery pierwsze odcinki, by potem powoli delektować się drugą połową. Osiem części noszących miano rozdziałów, wbija w fotel i wrzuca w magiczny wir wspomnień lat 80-tych.

Stranger Things–  a imię jej Jedenaście

W pierwszym rozdziale znika chłopiec. Po dziesięciu godzinach grania w Dungeons & Dragons opuszcza dom przyjaciela, w lesie dostrzega „coś”, ucieka, dociera do swojego domu i coś z nim się dzieje. Ruszają poszukiwania. W tym samym czasie pojawia się w miejscowości dziewczynka z ogoloną głową, zaprzyjaźnia się z kolegami zaginionego  i każe nazywać siebie Jedenastką, od wytatuowanej cyfry na nadgarstku.

Z odcinka na odcinek sytuacja gmatwa się co raz bardziej. Dziewczynka ujawnia swoje moce telekinetyczne, pojawia się potwór i organizacja, w której siedzibie jest coś tak dziwnego na ścianie, że trzeba tam wchodzić w kombinezonie przypiętym do stalowej liny.

Stranger Things – powrót do lat 80

Serial zbiera mnóstwo pochwał i wysokich ocen. Zasłużenie, bo jest doskonały w każdym ujęciu.  Moim zdaniem to najlepsza produkcja Netflixu.

Mimo oklepanej historii wszystko jest opowiedziane w doskonały sposób, z nawiązaniem do lat `80. Nie tylko akcja dzieje się w tym czasie, ale też linia opowieści nawiązuje do tego jak wtedy pisało się książki i tworzyło filmowe hity. Podobnie jest z pracą kamery i ścieżką dźwiękową.

Stranger Things to duży ukłon do twórczości Kinga, Spielberga, ale też konkretnych dzieł. Obok wspomnianego Dungeons & Dragons, pojawiają się plakaty filmowe Szczęk oraz Coś (The Thing), a miłośnicy filmów z końca ubiegłego wieku szybko dostrzegą w poszukiwaniach zaginionego chłopca nawiązania do Obcego, ET, czy Goonies.

W chwili publikacji tego tekstu serial ma  na Filmwebie ocenę 8,5 a na IMDB 9,2. To mówi samo za siebie.

Ocena: 10/10

The Stranger Things, reż. The Duffer Brothers, Netflix, 2016

Daredevil – Diabeł mieszka w Hell`s Kitchen




daredevilJeżeli nie lubisz filmów o superbohaterach, wkurzają Cię panowie pląsający w rajtuzach oraz damy strzelające laserowymi promieniami z gałek ocznych, koniecznie obejrzyj serial Daredevil. Możesz to zrobić legalnie, bez zaglądania do „internetowych wypożyczalni filmów”. Właśnie na polskim rynku pojawił się Netflix, dzięki czemu zyskaliśmy dostęp do mnóstwa filmów fabularnych, dokumentalnych, seriali i produkcji dla najmłodszych.

Daredevil – zupełnie inne spojrzenie na superbohatera

On z mocą, ukrywający niezwykłą właściwość przed otoczeniem, wytrenowany przez mistrza walk, kontra nowojorscy przestępcy. Brzmi jak typowa opowieść komiksowa? Oczywiście. Tylko ta jest wyjątkowa. Została opowiedziana w taki sposób, że trudno oderwać się od ekranu.

W Dradedevil dużą rolę przyłożono do narodzin bohatera. Historia zaczyna się w chwili, gdy główny postać podejmuje decyzję o konieczności walki o praworządność w nowojorskim Hell`s Kitchen, nakłada maskę i rusza do walki. Mimo swojej mocy – jest osobą niewidomą, ale doskonale radzi sobie w bójce oraz błyskawicznym poruszaniu się w miejskiej przestrzeni – odnosi prawdziwe obrażenia, czasami nawet lądując na granicy życia i śmierci.

13 odcinków sezonu pierwszego to skrupulatne przedstawienie nauki płynącej z porażek i zwycięstw, którą kończy nałożenie ochronnego kostiumu, dobrze znanego miłośnikom komiksów. Sezon pierwszy to też długa opowieść o walce z Kingpinem.

Netflix Daredevil – 100% dobrego brutalnego kina

Wilson Fisk(tak nazywa się ów schwarzcharakter )to bardzo ważna postać w komiksowym świecie Marvela. Walczą z nim zarówno Spider-Man, Punisher, walczy i Daredevil. Jest taki sam jak w obrazkowych historiach. Wielki, łysy, ubrany w najlepsze garnitury i strasznie brutalny.

Walka z nim to prawdziwe wyzwanie. Jak poradzi z nim bohater, o tym w Netflixie.

Daredevil jest serialem, w którym z odcinaka na odcinek przelewa się mnóstwo krwi. W tym wiele scen pozbawienia życia jest przedstawionych w bardzo szczegółowy sposób. Efekt? Odbiorca wie, że ma do czynienia z mocnym kinem i o tym, że na pewno nie ogląda bajki dla dzieci.

Z niecierpliwością czekam na drugi sezon.

Ocena: 10/10

Daredevil, Netflix, 2015