Month: lipiec 2014

Pozostawieni – recenzja

W kulturze chrześcijańskiej termin wniebowzięcie rozumiany jest jako działanie Boga, podczas którego zabiera On do Nieba wybraną osobę z ciałem oraz duszą. Do tej pory nieliczni dostąpili tego zaszczytu – w Piśmie Świętym znajdziemy tylko dwie minimalistyczne informacje. Pierwsza odnosi się do Henocha (Żył więc Henoch w przyjaźni z Bogiem, a następnie znikł, bo zabrał go Bóg (Rdz 5,24)) druga do Eliasza (Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto [zjawił się] wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios (2Krl 2,11)) (http://biblia.deon.pl ). Trzecią postacią jest Maryja. Jednak jej wniebowzięcie jest dogmatem – powstałym z przekonań wyznawców.

W Dziejach Apostolskich znajdujemy również zapowiedź, że wniebowzięć będzie więcej. Nastąpią one podczas paruzji, czyli ponownego przyjścia Jezusa. Apostoł Paweł pisze do Tesaloniczan: Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem (1Tes 4,17).

Inaczej, niż w apostolskim opisie, wygląda ten proces w Pozostawionych Toma Perrotty. Pewnego dnia znika 2% ludzkości. „Porwaniu Kościoła”, tak nazywają wydarzenie tytułowi pozostawieni na Ziemi, nie towarzyszy typowa (o nietypowej za chwilę) apokalipsa. Nie ma wozów ognistych z rumakami, trąb, Antychrysta, podziału na zbawionych i potępionych, ba wniebowzięcia dostępują przedstawiciele różnych religii, ateiści oraz grzesznicy.

Fabuła Pozostawionych rozpoczyna się trzy lata po tajemniczym zniknięciu. Jej bohaterami są burmistrz małego miasteczka Tom Garvey, jego syn Tom, córka Jill oraz żona Laurie, która została członkinią fanatycznej sekty. Przy każdym członku rodziny Perrotta umieszcza przyjaciółkę ­– są to cztery kobiety, mające ogromny wpływ na losy i sposób myślenia Garvey`ów. Rola jaką pełnią w powieści przywoływała w mej pamięci bliźniaczki z Kroniki ptaka nakręcacza Murakamiego.

Samo „Porwanie Kościoła” stanowi tylko klucz do rozważań na temat wszystkiego co wiąże się z ludzkim życiem. Perrotta wykorzystuje wniebowzięcie, by pokazać trzy rodzaje samotności: fizyczną, duchową, społeczną. Pozwala mu to na zbudowanie złożonego obrazu człowieka – pozostawionego, nieznającego nawet samego siebie. Jednak nie jest to obraz tragiczny. Bohaterowie nie rezygnują z ziemskiej egzystencji. Podejmują walkę z nihilistyczną rzeczywistością poprzez działanie i gotowość na zmiany.

Na szczególną uwagę zasługuje sekta Winnych Pozostałych, do której dołączyła żona burmistrza. Znane nam instytucje religijne nie przetrwały, nie ma o nich mowy w Pozostawionych. Ich miejsce zajęli prorocy (za jednym z nich podążył syn burmistrza) oraz wspomniana wspólnota. Wszystkie kulty mają cechę wspólną – żerują na majątkach swoich wyznawców.

Członkowie Winnych ubierają się na biało, milczą oraz starają się podążać za osobami, które nie należą do grupy, przeszkadzać w życiu publicznym mieszkańców miasteczka, a gdy ktoś ich zaczepi wręczają wizytówkę wyjaśniającą:

JESTEŚMY CZŁONKAMI WINNYCH POZOSTAŁYCH, ZŁOŻYLIŚMY PRZYSIĘGĘ MILCZENIA. STOIMY PRZED TOBĄ JAKO ŻYWE ŚWIADECTWO ZATRWAŻAJĄCEJ MOCY BOGA. ON NAS OSĄDZI.

Ich atrybutem jest zapalony papieros. A to dlatego, że Winni Pozostali traktują palenie jak sakrament, przypominający o chwilowej egzystencji na ziemi.

Zgromadzenie jest bardzo ważnym elementem powieści. Jego tajemniczość działa różnorodnie na postaci z Pozostawionych – przyciąga do siebie, wyzwala złość, a nawet agresję. Patrząc przez pryzmat całości, sekta została pokazana jako zagrożenie dla społeczeństwa oraz życia jej członków. Jej władze wykorzystują wyznawców finansowo oraz zmuszają do bezsensownych zbrodni. Bohaterka, która pozostaje w zgromadzeniu, nie zauważa zagrożenia.

Czytając Pozostawionych odniosłem wrażenie, że jest to jednak powieść o dniach ostatecznych, które się nie udały lub wciąż trwają – w zależności czy będziemy odczytywać powieść Perrotty w sposób negatywny, czy też pozytywny. Wybierając ten drugi przypomniały mi się dwa utwory. Pierwszym jest wiersz Czesława Miłosza, przedstawiający jakże zbliżoną sytuację do tej jaka miała miejsce w dniu wniebowzięcia 2% ludzkości:

W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.

Czesław Miłosz Koniec Świata

Drugim utworem jest fragment wiersza Marcina Świetlickiego. Pojawiał się w mojej pamięci podczas opisów palących Winnych Pozostałych. Brzmi on następująco:

Mój mały przyjacielu, papierosie.
Spędziłem z tobą więcej czasu niż z kimkolwiek.
Niszczymy się nawzajem, czule
zobowiązani.

Marcin Świetlicki Palenie

Powieść Perrotty nie jest łatwą powieścią. Jednak podczas lektury nie doświadczyłem zmęczenia. Gorąco polecam wszystkim osobom szukającym książek, które po skończeniu pozostają na długo w pamięci.

Ocena: 10/10

Tom Perrotta Pozostawieni,  Znak Literanova, 2014

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Znak Literanova. Dziękuję bardzo!

Kawiarenka w Big Stone Gap – recenzja

Powieść Wendy Welch skierowana jest do wszystkich miłośników książek – „moli książkowych”, sprzedawców, pisarzy, jak też osób, które uwielbiają zapach nowych i starych książek. Sięgając po Księgarenkę w Big Stone Gap przeniosą się oni do domu w maleńkim miasteczku w Wirginii, w którym to znajduje się tytułowa księgarnia. Tam właśnie mieszka i pracuje dwójka właścicieli.

Jak zapewnia autorka, opowiedziana historia jest autentyczna. Bardzo cieszę się z tego, bowiem śledząc losy bohaterów traktowałem je jako zapis drogi do sukcesu, instrukcję na spełnienie własnych marzeń.

Narratorka opowiada, jak to pewnego dnia, wraz z mężem, rzucili dotychczasowe w miarę ustabilizowane życie i założyli własną księgarnię. Postawili wszystko na jedną kartę i do tego podjęli ogromne ryzyko. Nikt im nie wróżył sukcesu. Nic dziwnego – zainwestowanie wszystkich środków finansowych w mało atrakcyjnym środowisku biznesowym, do tego dodajmy niszowy temat, sprzeczność z trendami dyktującymi prawa rynku (książka w postaci papierowej straciła swoją pozycję w Stanach na rzecz publikacji elektronicznych) oraz gigantyczną konkurencję w postaci firmy Amazon z czytnikiem Kindle oraz Apple z Ipadem.

Jednak upór i chęć spełnienia największego marzenia pozwoliły bohaterom pokonać wszystkie przeciwności, a także zdobyć przyjaciół. Jak przekonuje Welch, książki przyciągają do siebie ludzi i pozwalają budować silne, pozytywne relacje pomiędzy nimi.

Księgarenka w Big Stone Gap jest atlasem różnego typu ludzi. Właściciele są postrzegani jako szalone postaci, obok nich pojawiają się typowi miłośnicy książek, a także osoby sprzedające zbiory osób zmarłych, szukające książek z dzieciństwa lub ponownie tworzące księgozbiory (poprzednie utracili wskutek pożaru). Każdy gość księgarenki to osobna historia, tak samo wyjątkowa jak te opowiedziane w książkach.

Spoiler! (aby przeczytać tekst zaznacz ten fragment w blok) Bohaterowie nie są jedynymi szczęśliwcami, którym udało się spełnić marzenie o własnej księgarni. Jeden z rozdziałów Księgarenki w Big Stone Gap poświęcony jest podróży małżonków po dziesięciu stanach, z misją odwiedzenia księgarń używanych książek. Spotykają na swojej drodze takich samych ryzykantów jak oni, dzięki którym potwierdzają słuszność swojego działania.

Osobiście bardzo mi przypadł do gustu rozdział omawiający najciekawsze i najgorsze książki. Zgadzam się z bohaterami Księgarenki w Big Stone Gap, tytuły takie jak: Grona gniewu, Dopóki mamy twarze są godne polecenia, a od Anny Kareniny, Filarów ziemi, Zwrotnika raka należy się trzymać z daleka.

Na koniec chciałbym prosić by Czytelnicy tego bloga nie oceniali książki po okładce i tytule. Przy pierwszym spotkaniu z publikacją Welch też mnie przeraziły, powodując stworzenie w głowie obrazu zapowiedzi historii takiej jak w Domu nad rozlewiskiem. Na szczęście to było mylne przekonanie. Księgarenka w Big Stone Gap mimo tego, że jest napisana prostym językiem nie jest „czytadłem”.

Gorąco polecam!

Ocena 8,5/10

Wendy Welch Księgarenka w Big Stone Gap, Black Publishing 2014

Książkę otrzymałem od Black Publishing. Dziękuję bardzo!

Pan Mercedes – recenzja

Choć nie przepadam za prozą Stephena Kinga, postanowiłem sięgnąć po Pana Mercedesa– jego najnowszą powieść, która ukazała się w Polsce na początku czerwca. Skusiła mnie do tego informacja, że autor horrorów postanowił zadebiutować powieścią detektywistyczną.

O tym jak bardzo wciągnęła mnie historia tropienia szalonego mordercy przez emerytowanego policjanta może świadczyć czas poświecony na lekturę. Mimo sporej objętości książki, przeczytałem ją dosłownie w dwa dni. Jest naprawdę świetna!

Tak jak w typowym kryminale mamy: zbrodnię, złego bohatera oraz tego reprezentującego „dobrą stronę mocy”. Do tego dodajemy na wstępie kiepską kondycję psychiczną (i fizyczną – ma wielki brzuch) śledczego, mordercę powiązanego bardzo niezdrowym związkiem z matką oraz kiepsko napisane dialogi. I tak oto otrzymujemy przepis na nudnawą powieść pulp fiction. Na szczęście Pan Mercedes nie trzyma się tej reguły.

Mimo, że zauważam różnice pomiędzy fragmentami odnoszącymi się do działań mordercy a tymi przedstawiającymi poczynania śledczego (moim zdaniem, te pierwsze są lepiej napisane, tak jakby wyszły spod pióra kogoś innego), książkę czytałem z zapartym tchem. Rozpoczynając kolejny rozdział obiecywałem sobie, że na nim zakończę. Tym samym oszukiwałem sam siebie.

Magia tej książki ukryta jest w sposobie przeprowadzania czytelnika przez historię. King otwiera ją Hitchcockowym trzęsieniem ziemi – umyślne rozjechanie grupy bezrobotnych, a później zaczyna bawić się napięciem. Tu muszę przyznać rację fanom twórczości pisarza, jest on mistrzem suspensu.

Bardzo spodobał mi się sposób w jaki King zestawia obok siebie przedstawicieli złej oraz dobrej strony w kryminalnym dochodzeniu. Na przemian śledząc ich poczynania zauważamy, że dzielą ich niewidzialne granice. W „znaczeniu fizycznym”, morderca jest bardzo często w odległości kilkunastu metrów od nieświadomego jego obecności policjanta. Na „płaszczyźnie psychologicznej” granicę stanowi pożądanie znalezienia się nawzajem przez obie strony. King opisał to w sposób godny naśladowania.

Autorowi „Pana Mercedesa” daleko do Forsytha, Ludluma czy Chandlera, ale jego debiutancka powieść detektywistyczna, jak mawia młodzież, „daje sobie radę”. Chyba nigdy nie przekonam się do jego horrorów, ale jest szansa, że do kryminałów tak. Na pewno sięgnę po następny, jeśli takowy napisze. Gorąco polecam i daję publikacji bardzo wysoką ocenę.

Ocena: 8/10

Stephen King, Pan Mercedes, Albatros, 2014

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Albatros. Dziękuję bardzo!

Trzy dobre powody by nie oglądać ekranizacji „Syberyjskiego wychowania”

Pozostańmy jeszcze przy książce Lilina – publikacji, której treść urzekła mnie na tyle, że zaglądałem kilkukrotnie do jej fragmentów po przeczytaniu. Obejrzałem również film. Na szczęście tylko jeden raz.

Ekranizację „Syberyjskiego wychowania” („Syberyjska edukacja”) można szybko znaleźć w Internecie, w chwili gdy piszę ten tekst film jest emitowany w HBO. Radzę jednak omijać go szerokim łukiem. Moim zdaniem, film jest na tyle beznadziejny, że nawet nie ratuje go sam John Malkovich.

W tym miejscu mógłbym rozpisywać się o niedociągnięciach lub tłumaczyć dlaczego Włosi nakręcili film w języku angielskim o syberyjskich Urkach (wyjaśnienie: Lilin opublikował „Syberyjską Edukację” w języku Włochów, bo wśród nich zamieszkał się na stale) i dlaczego adaptacja na tym traci. Jednak tego nie zrobię. Zamiast tego pozwolę książce obronić się samej, zestawiając jej fragmenty z filmowymi scenami.

Mam nadzieję, że to zestawienie zachęci Czytelników bloga do wyboru lektury pasjonującej zamiast oglądania nudnawego filmu.

Zacznijmy od wyglądu bohaterów. Postaci z książki Lilina są wytatuowane, tak też jest i w filmie. Im starsi bohaterowie tym więcej mają na swojej skórze symboli, tatuaż jest opowieścią o ich życiu.

Jednak na tatuażach zbieżność opisów książki z filmowym obrazem się kończy.

Opisywane na kartkach powieści postaci to kryminaliści. Mają dużo blizn zdobytych w bójkach. W każdej z walk, nawet z udziałem kilkunastoletnich przedstawicieli plemion, w ruch szły noże sprężynowe, maczety i inne przedmioty, które miały znokautować przeciwnika. Wielokrotnie narrator powieści unieruchamia wroga w taki sposób:

Na jednego – tego, który właśnie zamierzał potężnie przyłożyć Kredzie w głowę – rzuciłem się z nożem: podbiegłem od tyłu i podciąłem mu więzadła.

 Owych blizn nie zaobserwujemy w filmie. A co gorsza osoby dobierające obsadę szukały aktorów dobrze wyglądających, z przysłowiową „ładną buzią” i łagodnym wzrokiem. Ów brak wizerunku bandyty bardzo mi zepsuł odbiór filmu.


Drugim powodem, dla którego nie obejrzę ponownie „Syberyjskiej edukacji” są sceny walki. W filmie gdy młodzi Urkowie idą odebrać skradzione znaczki, banda składa się z czterech osób, tyle samo jest ich przeciwników.

 

Natomiast w książce liczba uczestników podana jest w ten sposób:

„Około ósmej wieczorem przed moim domem zebrała się trzydziestka kolegów. Moja matka natychmiast zrozumiała, że szykują się kłopoty”

(…)

„Grała muzyka, chłopaki siedziały na ławkach, na ziemi, na motorowerach. Było ich z pięćdziesięciu, dostrzegliśmy też dziewczyny. Panowała wśród nich bardzo luźna atmosfera.”

 Jak widać na powyższym kadrze, grupa, która za chwilę zostanie zaatakowana nie przypomina tej opisanej w książce ani liczebnością, ani luźną atmosferą. Podobna różnica pojawia się w innych scenach walk.

 Trzecim powodem jest niezgodność kluczowych elementów treści scenariusza z historią opowiedzianą przez Lilina w książce. Niby są zbieżne, ale…

 Zakładając, że opisany okres pobierania tytułowego wychowania oraz postaci są autentyczne, na miejscu autora obraziłbym się na scenarzystów za fałszowanie wspomnień i przedstawianie w złym świetle moich przyjaciół.

 Ocena: 4/10

Syberyjska edukacja, reż.Gabriele Salvatores, 2013