Month: lipiec 2018

7 ulubionych książek – Aleksandra Ślifirska

Aleksandra Ślifirska jest jedną z tych postaci w branży szkoleniowej oraz PR, której nazwisko wypada znać. Ekspertka zajmuje się markami osobistymi, komunikacją liderów w organizacji oraz komunikacji medialnej. A z jej usług korzystają najwięksi. Jest też autorką programu rozwojowego Communication Quest oraz książek, którymi nieźle namieszała na rynku wydawniczym – Rekiny biznesu w mediach i Medialne lwy dla rekinów biznesu: sztuka świadomego wykorzystania mediów.

Bohaterka tego wpisu jest również mistrzynią snucia opowieści, co też wykorzystuje w swojej pracy (a do tego twierdzi, że nie trzeba czytać poradników i książek biznesowych, by odnieść sukces. Wystarczy tylko sięgnąć do literatury pięknej, tam wszystko jest zapisane).

A jakie pozycje znajdują się na liście 7 ulubionych książek Aleksandry Ślifirskiej? Nie potrafi udzielić odpowiedzi na powyższe pytanie, bo zbyt dużo pochłania książek. Już na samym początku naszej rozmowy opowiadała mi o tym, że nawet śpi i kąpie się z książkami, bo stanowią dla niej drugi byt. Dlatego postanowiła podzielić się z czytelnikami tego bloga książkami, które są jej bliskie dzisiaj, w tej chwili. Są to naprawdę osobliwe pozycje:

 

Joanna Bator, Purezento

Wspaniała, cudowna, rewelacyjna, tak w trzech słowach polecam Purezento, opowieść o młodej kobiecie poszukującej samej siebie w Japonii. Skończyłam ją niedawno i jest to pierwsza książka Joanny Bator, którą zdołałam przeczytać. Jej powieści są trudne i niosą ze sobą duży kaliber emocjonalny. Jednak potrzebowałam takiej lektury jak Purezento.

Ogromną rolę gra w niej pradawna sztuka kintsugi, czyli naprawianie ceramiki złotem i żywicą. Japończycy, wykorzystując tę technikę, nadają zniszczonym naczyniom nowe życie. Tyle tylko, że one po tym naprawieniu są piękniejsze niż wcześniej. No i tu jest clue Purezento, bo z kintsugi powstaje filozofia życia. Nasze życie ludzkie nie jest pasmem sukcesów, bo każdy doświadcza porażek, ale blizny jakie po nich pozostają są istotą. Wszystkie ukryte w nas klęski tworzą sieć popękań, które można naprawić niczym wspomniane naczynia.

Purezento jest metaforyczną książką, opowiadającą jak naprawiać siebie, jak być tu i teraz, jak czerpać radość życia, jak radzić sobie z myślami-demonami, które do nas przychodzą. Jej lektura sprawiła mi ogromną przyjemność, a o samej sztuce kintsugi opowiadałam ostatnio podczas wystąpienia skierowanego do licznej grupy menedżerów rozpoczynających program mentoringowy.

 

Éric-Emmanuel Schmitt, Małe zbrodnie małżeńskie

Małe zbrodnie małżeńskie czytałam kilka razy. Widziałam też teatralną adaptację. Bohaterami dramatu Schmitta są mężczyzna i kobieta, których autor rewelacyjnie sportretował, pokazał trafiającą w sedno relację pomiędzy nimi. Udało mu się ukazać czym jest budowanie relacji z płcią przeciwną, ale też i z partnerem, z którym zechcemy spędzić całe swoje życie, kochać go i szanować. Małe zbrodnie małżeńskie to też obraz tego jak zadajemy sobie ból poprzez drobne słowa i gesty.

Nie powiem, że ta książka nauczyła mnie wiele, bo wciąż popełniam te same błędy w relacjach z bliskimi. Przecież najtrudniej nam dogadać się z ludźmi najbliższymi naszym sercom. Jednak często do niej wracam, by odkrywać na nowo przestrogi przed metaforycznymi małymi zbrodniami.

 

Swietłana Aleksijewicz, Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy

Wyznam to szczerze, lubię popłakać się nad książką. Dlatego sięgam po pozycje takie jak Ostatni świadkowie i tytuł czwartej pozycji na tej liście, o którym za chwilę.

Swietłana Aleksijewicz stworzyła zbiór opowiadań, które wywarły na mnie ogromne wrażenie. Po pierwsze, ujęła mnie forma – książka składa się z maksymalnie dwustronicowych opowiastek. W tak niewielkiej objętości udało się autorce ukryć ogromny kaliber emocjonalny, co jest drugim wyróżnikiem. Po trzecie, język. Ostatni świadkowie to wspomnienia dorosłych pamiętających wojnę z dzieciństwa. Prostym językiem opowiadają relacjonują traumatyczne historie oderwania od bliskich oraz oglądanie z bliska śmierci. Wszystko jest pięknie spuentowane.

Polecam wszystkim czytelniczkom i czytelnikom, którzy szukają mocnej lektury na wysokim poziomie emocjonalnym. Książka do popłakania, do przeżycia.

 

Katarzyna Boni, Ganbare! Warsztaty umierania

Proszę wyobrazić sobie, włoska plaża, cudowne morze, idealne miejsce na wakacyjny wypoczynek. Ja wybrałam się tam z książką pod tytułem Ganbare! Warsztaty umierania, zbiorem reportaży świetnej pisarki Katarzyny Boni o tsunami w Japonii.

Tematem książki jest podejście Japończyków do tsunami. Boni opisuje jak mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni doświadczają kataklizmu, jak tracą bliskich, co potem dzieje się z nimi, jak sobie radzą. Gdyby zrobić ranking krajów, których mieszkańcy najbardziej potrzebują psychologicznej pomocy, to na samym początku byłaby w nim Japonia. Osoby, które straciły bliskich, przez wiele lat żyją w obłąkaniu, wierząc, że da się im odnaleźć matkę, syna, córkę żonę. Jeszcze jedno, tytułowe warsztaty odbywają się naprawdę. Uczestnicy uczą się na nich godzić się z losem, bo przecież tsunami może przyjść w każdej chwili.

Ganbare! Warsztaty umierania to też historie o tym jak żywioł zabiera najpiękniejsze części przyrody Japonii. Owe fragmenty książki wzmacniają przekaz, ukazując, że wszystko w naszym świecie jest kruche i przemijające.

Zafascynowało mnie też zdobycie materiału, sposób w jaki Boni dotarła do źródeł. W tym celu reportażystka wybrała się do Japonii, rozmawiała z ludźmi, jadła z nimi posiłki. Dzięki temu, czytelnik zyskał piękne opisy japońskiej kultury. Mnie one zachwyciły tak mocno, że planuję kiedyś odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni. Mam nadzieję, że nie doświadczę tsunami.

 

Wiesław Myśliwski, Ostatnie rozdanie

Uwielbiam oddawać się lekturze powieści Myśliwskiego i przyznam się, że lubię go zaadaptować do biznesu. To pisarz, który mówi interesujące, uniwersalne prawdy o człowieku i jego relacjach.

Swego czasu dość mocno zagłębiałam się w obszary personal brandingu. Między innymi szukałam informacji o głosie – jak działa na rozmówcę, jakiego głosu powinniśmy używać, czy szlifuje się go, co wynika z jego barwy. Proszę mi wierzyć, wszystko znalazłam u Myśliwskiego, szczególnie w powieści Ostatnie rozdanie. Polecam gorąco ją każdemu.

Moje ulubione zdanie z tej książki brzmi: Po głosie nieraz poznawałem, czy ktoś jest godny zaufania, czy nie, czy z kimś mógłbym wejść w zażyłość, czy nie. Nawet jeśli tego kogoś dopiero poznałem. Głos według mnie, to sejsmograf wewnętrzny człowieka. Słowami może człowiek czasem nic nie powiedzieć. Głosem musi. Wszystko może w maskę oblec, głosu nie.

 

Wisława Szymborska, Tutaj

Tomik z krakowskiego Znaku jest podwójnie wyjątkowy. Uwielbiam kartkować jego papierową wersję i słuchać w samochodzie. Słuchać, bo do książki dołączona została płyta, na której Wisława Szymborska czyta swoje wiersze, a Tomasz Stańko przygrywa jej na trąbce. Magia dla uszu!

No i dla duszy. Cenię poezję noblistki ze względu na formę i język. Szymborska mówiła, że pisze jakby głośno myślała. Widać to w utworach z tomiku Tutaj.

Jest w nim taki wiersz, który czytam moim klientom. Jego tytuł to Kilkunastoletnia. Opowiada o zmieniającym się człowieku. Jako siedemdziesięciolatkom będzie nam trudno zidentyfikować się z sobą, gdy mieliśmy kilkanaście lat. Okazuje się bowiem, że czas zmienia nie do poznania. Bardzo go lubię.

Wspomniałam, że czytam go moim klientom. Bowiem uważam, że człowiek nie musi czytać literatury biznesowej, choć sama taką tworzę, bo wszystko jest w pięknej. Na przykład Lalka Prusa to świetny podręcznik marketingu. Wystarczy tylko się w nią wczytać. Nie każdy zwraca uwagę, że jest tam opis w jaki sposób subiekci przygotowali się do wizyty mediów.

 

Hanna Krall, Na wschód od Arbatu

Mistrzowskie pisarstwo! Podziwiam wszystkie jej książki, bo nie tyle tematyka, co używany przez pisarkę język jest godny podziwu. Hanna Krall uważa, że nie wolno używać zbędnych słów, co widać w jej publikacjach. Każde zdanie nie posiada zbędnego przeszkadzacza.

Wybrałam Na wschód od Arbatu ze względu na to, że należy do najważniejszych książek, które wyszły spod pióra Hanny Krall. Reportaże z byłego ZSRR są przeciwstawieństwem propagandowych tekstów, które pojawiały się w mediach w tamtym czasie gdy ukazała się publikacja. Polecam lekturę każdemu, by przekonał się, że tam nie ma zbędnych słów, że wszystko jest trafione.

Imperium boga Hanumana. Indie w trzech odsłonach

Po przeczytaniu kilku stron, spodziewałem się nużącej książki, jednak dalsza lektura Imperium boga Hanumana przyniosła mi pozytywne rozczarowanie. Publikacja Piotra Kłodkowskiego naprawdę „daje radę” i nawet pierwsza z jej trzech tytułowych odsłon może zainteresować Indiami czytelnika. Należy tylko dać jej szansę. Dlaczego wystawiam jej mocne 8/10, o tym poniżej.

Tytułowe bóstwo jest niezwykle popularne w Indiach, gdzie symbolizuje nieśmiertelność, męstwo, pobożność, oddanie Bogu, uczoność i zręczność w wykonywaniu najtrudniejszych zadań. Dlatego Hanumana kochają politycy, biznesmani, sportowcy, marketingowcy, sprzedawcy, hotelarze, rzemieślnicy, artyści i inne grupy. Postaci, mimo obecności w polityce i biznesie, nie można skojarzyć z wyłącznie jedną opcją ideologiczną. Dlatego, zdaniem Piotra Kłodkowskiego, tytułowe imperium boga Hanumana idealnie określa stan współczesnych Indii.

Były ambasador RP widzi ten kraj, jako miejsce sprzeczności, skrajności, na pierwszy rzut oka, nie do pogodzenia. Jednak jest to olbrzymi kraj, który wciąż się rozwija, realizuje wyzwania i pokonuje problemy oraz fascynuje niespotykanym nigdzie orientem. Kłodkowski pisze o nim jako osoba, która poznała Indie od podszewki, dzięki temu posiadająca zupełnie inny obraz niż obserwatorzy z Europy.

Imperium boga Hanumana – trzy odsłony

Pierwsza, najdłuższa, część poświęcona jest polityce. Na początku Władza i władcy wzbudzała we mnie wspomnianą obawę o nużącą treść książki. Na szczęście Piotr Kłodkowski potrafi świetnie opowiadać. Lektura z dłuższymi przerwami 196 stron przebiegła w sposób przyjemny.

To fragment obowiązkowy do przeczytania, bo pozwala lepiej zrozumieć pozostałe dwie odsłony. Czytelnik znajdzie w nim opis współczesnej sytuacji politycznej w Indiach– wewnętrznej, ale też i zewnętrznej. Autor poświęca mnóstwo stron dla obecnego premiera, uwielbianego i krytykowanego, Narendry Modiego oraz rządzącemu przez wiele lat klanowi Nehru-Gandhi.

Dużym plusem jest w rozdziale Władza i władcy przekazywanie informacji za pośrednictwem krótkich rozdziałów. Pozwala to na ich przyswojenie w kontrolowanych dawkach, bez efektów „wybicia się z toku lektury”.

Druga odsłona, Tradycja i buntownicy, to cztery rozdziały przybliżające to, co dzieje się z tamtejszym społeczeństwem. Jak wskazuje autor, Indie zamieszkują mniejszości wyznających różne religie. Wspólnie wciąż się uczą żyć kolo siebie między innymi wyznawcy hinduizmu, islamu, buddyzmu, a także chrześcijaństwa i sikhizmu. Uczą, bo każda z grup ma swoje potrzeby, swój język, wierzenia oraz tradycje, i tu zaczyna się problem.

Trzecia, moim zdaniem najlepsza, odsłona poświęcona jest dwóm postaciom. Pierwszą jest nasz rodak, malarz Stefan Norblin. Uciekający przez Indie do Stanów, utknął na jakiś czas w imperium boga Hanumana, gdzie tworzył, miedzy innymi malował w gigantycznym pałacu maharadży. Warto zwrócić uwagę na tą niezwykłą postać, która przed II wojną światową była rozpoznawalną w Polsce, a później na długo zaginął o niej słuch.

Drugim bohaterem jest mężczyzna, który zagrał w ponad 200 filmach, o którym krążą niesamowite legendy, a fani dziękują, że w obecnym wcieleniu jest aktorem. Amitabha Bachchan, bo o nim mowa, jest nazywany mianem Cesarza, trafnie, bo rządzi w Boolywood.

Arcydzieła i Geniusze to także odsłona opisująca świat tamtejszego kina, jego schematy oraz flirt z europejskim światem filmu. Gorąco polecam wszystkim kulturoznawcom i filmoznawcom. Dla niego warto zakupić Imperium boga Hanumana.

Imperium boga Hanumana – ocena

Do tej pory Indie znałem tylko z książek Gregorego Davida Robertsa. Imperium boga Hanumana pokazuje kraj z zupełnie innej strony niż autor Shantaram i Cienia góry. Czy zachęcająco? Na pewno tak, bo w przyszłości planuję poszukać książek o Indiach.
Gorąco polecam!

Moja ocena: 8/10

Piotr Kłodkowski, Imperium boga Hanumana. Indie w trzech odsłonach, Wydawnictwo Znak, 2018

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Znak. Dziękuję!

Recenzje spektakli na stronie Dziennika Teatralnego

28 czerwca na stronie Dziennika Teatralnego pojawił się mój pierwszy tekst, jego tematem był rewelacyjny spektakl Żyrafa. Tym samym rozpocząłem współpracę z najstarszym portalem teatralnym (ma już 20 lat).

Poniżej znajduje się spis tekstów, które pojawiły się na stronie. Jest on aktualizowany na bieżąco. Zapraszam do lektury!

9.Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkarskich LALKA- NIE-LALKA

Międzynarodowego Festiwalu Szkół Lalkarskich LALKA-NIE-LALKA chyba nie trzeba nikomu przybliżać. Świadczy o tym liczba widzów, którzy po brzegi wypełniali sale podczas 9 edycji festiwalu. Podlaska impreza odbyła się w dniach 18-23 czerwca 2018 r. <czytaj dalej>

Żyrafa – reż. Evgenia Tsichlia, Thanos Sioris – Hop Signor Puppet Theatre (Grecja)

Wypieki na twarzach widzów, owacja na stojąco, korzystający z zaproszenia aktorów tłum na scenie – tak właśnie wyglądało zakończenie spektaklu Żyrafa. Swoją opowieścią Hop Signor Puppet Theatre podbił serca widzów. Świadczyły o tym rozmowy prowadzone jeszcze na drugi dzień po występie Greków na IX Międzynarodowym Festiwalu Szkół Lalkarskich w Białymstoku. <czytaj dalej>

Puszczańskie opowieści – reż. Michał Jarmoszuk – BTL, Koopercja Flug

Mrok sceny roztapia snop światła padający na aktora, który niskim głosem wygłasza: zatapiam się w głąb puszczy. Spokojnie, powoli. Z kieszeni wyciągam małą zielona książeczkę, która poprowadzi mnie tym niezwykłym szlakiem, szlakiem puszczańskich opowieści. Wchodzę do puszczy. Tym samym widz zostaje przeniesiony, wraz z wygłaszającym monolog, w samo centrum dziewiczej natury Podlasia. Tak właśnie zaczynają się Puszczańskie opowieści – ludowe historie zaadaptowane przez aktorów z Białostockiego Teatru Lalek i Kooperację Flug. <czytaj dalej>

Kiedy wszystko było zielone – reż. Avi Zlicha, Dikla Katz – The Key Theatre, Tel Awiw (Izrael)

Przedstawienie Kiedy wszystko było zielone zapada w pamięć. Obecne na wypełnionej po brzegi sali osoby oglądały je z wypiekami na twarzy. Dikla Katz oraz Avi Zlicha, założyciele The Key Theatre, zabrali ich w niesamowitą przygodę, opowiadając o przyjaźni, starzeniu się i naturze. Mimo, że artyści, po swoim występie, otrzymali gromki aplauz, jednak nie wszystkim do końca podobał się spektakl. Należę do tej drugiej grupy. <czytaj dalej>

Żywago po białostocku

żywagoPrzenieść powieść Doktor Żywago na musicalową scenę? Byłem przekonany, że to nie może się udać. Myliłem się. Opowieść o miłości trzech mężczyzn do jednej kobiety i dwóch kobiet do jednego mężczyzny, przedstawiona na deskach Opery i Filharmonii Podlaskiej, wciągnęła i zrobiła na mnie niesamowite wrażenie.<czytaj dalej>

Pięć obywatelstw Izaaka Blumenfelda

pięcioksiąg„Pięcioksiąg Izaaka” to adaptacja opowieści Angela Wagensteina o przygodach Izaaka Jakuba Blumenfelda, Żyda z małego miasteczka położonego niedaleko Drohobycza. Wojciech Kobrzyński wraz z zespołem przenieśli ją na deski Białostockiego Teatru Lalek, nadając historii mężczyzny, który przeżył dwie wojny światowe, trzy obozy koncentracyjne i był obywatelem pięciu ojczyzn, niepowtarzalnego uroku. Ich adaptację ogląda się z taką samą fascynacją, jaka towarzyszy lekturze książki Wagensteina.<czytaj dalej>

Wsi niespokojna, wsi niewesoła

sąsiedziMimo, że spektakl „Sąsiedzi” białostockiego Teatru Dramatycznego w reż. Andrzeja Sadowskiego wywołuje na sali salwy śmiechu, widzowie wychodzą z niego z poczuciem niekomfortowego smaku przegryzienia pigułki gorzkiej ironii oraz przerażenia. A to za sprawą tematyki, po którą sięgnął reżyser – stosunków sąsiedzkich. Chyba każdy z nas ma lub miał sąsiada, który uprzykrzył mu życie. Jednak ten, który trafił się Oli i Maćkowi, przerasta wszelkie oczekiwania.<czytaj dalej>

Bajka nie tylko o chciwości

Bajka o rybakuNa początku „Bajka o rybaku i rybce” była przekazywana drogą ustną. W 1812 roku trafiła ona na karty baśni braci Grimm, a dwadzieścia jeden lat później ukazała się jej poetycka wersja autorstwa Puszkina. Następnie zaczęły się pojawiać kolejne wariacje niesamowitej opowieści, jednak żadna nie mogła równać się z tymi, które nakreśliły mistrzowskie pióra z Niemiec oraz Rosji. Po ostatnią z wymienionych sięgnął Igor Kazakov, przekładając przetłumaczony przez Juliana Tuwima tekst na deski Białostockiego Teatru Lalek. Jak mu to wyszło? Rewelacyjnie.<czytaj dalej>

Pożądanie, miłość i śmierć

TurandotToksyczne związki są trendy. Opowieści, w których on szuka w kobiecie ideału, a ona odpowiada na owo uczucie zniszczeniem, cieszą się wielkim zainteresowaniem wśród artystów. Jednak Giacomo Puccini wykonał w swojej „Turandot” sekcję fatalnego uczucia w sposób arcymistrzowski. Teraz po niemal wieku od premiery, losy chińskiej księżniczki i tatarskiego księcia można śledzić na deskach Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Za reżyserię odpowiada Marek Weiss, który z inscenizacją „Turandot” zmierzył się po raz trzeci.<czytaj dalej>

Opowieść o morderczej roślinie

BTL Horror ShopJuż nie trzeba jechać do Nowego Jorku, by obejrzeć brodwayowski musical „Little Shop of Horrors”. Słynna, rozśpiewana opowieść o morderczej roślinie zawitała na polskie teatralne deski. To, co ten spektakl robi z widzami Białostockiego Teatru Lalek, jest nie do opisania. Wszyscy wychodzą z sali zarówno rozbawieni, jak też pozytywnie zszokowani.<czytaj dalej>

Naga prawda o „Dzikich buhajach”

kogut w rosole„Kogut w rosole” jest na pewno historią adresowaną do kobiet. Jednak perypetie początkujących tancerzy erotycznych niosą uniwersalne przesłanie skierowane również do mężczyzn. Marek Gierszał wyreżyserował w białostockim Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki, które nie tylko bawi, ale i uczy.<czytaj dalej>