Month: styczeń 2018

Dark – nie ważne gdzie zabija, tylko kiedy

DarkW 2017 powstały za naszą zachodnią granicą dwie produkcje, które bardzo wzbudziły moje zainteresowanie – Dark oraz Babylon Berlin. Obie pokazują, że niemieccy twórcy potrafią opowiadać najlepszej jakości opowieści.

Dark obejrzałem zachęcony reklamą, zapowiadającą niemieckie Stranger things. Cieszę się, że zostałem wprowadzony w błąd, bo z czołową amerykańską produkcją Netfixa ma on niewiele wspólnego.

Dark – upiory z przeszłości, zniknięcia i niemiecka jaskinia

W zasadzie Dark ze Stranger Things ma tylko trzy wspólne elementy: akcja dzieje się w latach osiemdziesiątych, pojawiają się tajemnicze zniknięcia postaci, a do ich poszukiwań przystępują młodzi i starsi wiekiem bohaterowie. Reszta jest zupełnie odmienna, mroczniejsza i skierowana do węższego grona odbiorców.

Bowiem Dark jest serialem bardziej skomplikowanym, wymagającym od widza myślenia, rozwiązywania łatwiejszych oraz trudniejszych zagadek. Co ważne, to nie jest horror, ale thriller. Stąd widzowie liczący na potwory i krwawe pojedynki z nimi mogą odpuścić sobie serial.

Dark sprawi dużo przyjemności miłośnikom podróży w czasie. Już od pierwszego odcinka, rozpoczynającego się od słów Alberta Einsteina: różni­ca między przeszłością, te­raźniej­szością i przyszłością jest tyl­ko upar­cie obecną iluzją, zaczyna się zabawa z biegiem akcji. By nie zdradzać szczegółów, przytoczony cytat jest bardzo znaczący dla 10-odcinkowego sezonu pierwszego.

Wspomniane lata osiemdziesiąte są elementem fabuły, a nie jak w przypadku Stranger things hołdem złożonym sielskości tamtych czasów. To w tym czasie nastąpiło pierwsze zaginięcie w rodzinie Ulricha Nielsena, co ma znaczący skutek na to, co stanie się w przyszłości, w tym jest powiązane ze zniknięciem chłopca w 2019 roku oraz pewną jaskinią.

Wraz z kolejny tajemniczym porwaniem wszystkie sprawy, które miały nie ujrzeć światła dziennego wracają z podwojoną siłą. W taki sposób ciche i spokojne życie w niemieckim Winden staje się nieprzyjemne, a nawet groźne.

Więcej nie mogę napisać, bo pojawiłyby się spoilery i zniszczyłbym przyjemność oglądania osobom nie znającym jeszcze Dark. A warto, mimo minusów!

Dark – minusy

O tym, że Niemcy mają problem ze swoją przeszłością i tożsamością widoczne jest to, co jakiś czas, w sztuce.

W Dark nie doświadczymy znamion zakończenia II Wojny Światowej. Lata 50-te oraz 1986 rok, to czysta sielanka, bez śladów istnienia podziału na NRD i RFN, bez politycznej zawieruchy. Jedynie mowa tu o Czarnobylu.

Podobnie jest w 2019 roku. Jak wiemy niemieckie społeczeństwo jest obecnie wielokulturowe. W Dark zapomniano o tym, pokazując tylko białych mężczyzn i kobiety. No dobra, jest jedna rodzina o czeczeńskich korzeniach, ale wciąż brakuje przedstawicieli innych nacji o różnym kolorze skóry, którzy są tak widoczni zza zachodnią granicą.

Dark OST

Na oddzielą uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa, którą można znaleźć klikając w ten link. Myślę, że przypadnie wielu gustom.

Dark – podsumowanie

Ostatnia uwaga odnosi się do wieku i sposobu oglądania. Dark adresowany jest do osób w wielu 16+. Z chęcią dodam do wyznacznika dojrzałości, oczytanie. Miłośnicy powieści Philipa K. Dicka, Janusza A. Zajdla, czy też znielubionego przeze mnie Stephena Kinga, znajdą coś dla siebie.

Serial należy oglądać w całości lub w szybkich dawkach. Spowolnienie odbioru przyczyni się do zagubienia się w treści oraz tożsamości bohaterów.

Tyle o Dark, a wspomniane Babilon Berlin przedstawię wkrótce.

Moja ocena: 9,5/10

Dark, reż. Baran bo Odar, Netflix, 2017

 

Szpony i kły – opowiadania z uniwersum Wiedźmina

Szpony i kły leżały na moim biurku już trzy dni przed premierą. Na początku lektury  myślałem, że złapałem boga literatury za nogi. Podekscytowany słowem od Andrzeja Sapkowskiego oraz przedmową Marcina Zwierzchowskiego delektowałem się opowiadaniami. Dawkowałem sobie książkę, by dłużej cieszyć się przyjemnością przebywania w świecie Białego Wilka.  Następnie stało się coś dziwnego, opowiadania przestały się mi podobać i musiałem zrobić od nich przerwę.

Szpony i kły skończyłem pod koniec listopada. Zabrałem się do pisania wpisu o książce, lecz nie ukończyłem go. Postanowiłem jeszcze dokładniej przyjrzeć się tekstom, dociekając dlaczego opowieści zaczęły mnie po pewnym czasie nużyć. Już to wiem, a odpowiedź znajduje się w tekście.

Szpony i kły – fan fiction

Opowiadania wchodzące w skład zbioru to teksty wyłonione podczas konkursu zorganizowanego przez „Nową Fantastykę”.  Ich bohaterami są Geralt, Jaskier, Lambert i inne postaci z opowiadań oraz sagi, jak też te powołane do życia przez fanów Sapkowskiego.

Nie przepadam za literaturą fan fiction. Ukraińskim i rosyjskim Opowieściom ze świata Wiedźmina nie dałem ani jednej szansy. Szponom i kłom  postanowiłem ją podarować. Przecież to opowiadania konkursowe, pod którymi podpisał się sam Andrzej Sapkowski. Na początku zyskały moją przychylność. Jednak co za dużo, to nie zdrowo – świadomość, że czytam fanowskie wizje na pewno wpłynęła na końcową ocenę książki.

Oczywiście, kilka tekstów jest bardzo ciekawych. Przede wszystkim moje zainteresowanie wzbudzili Piotr Jedliński, Michał Smyk, Nadia Gasik. Ich historie są „wiedźmiskie”, ale też bije z nich oryginalność. Bowiem, takich  opowiadań oczekiwałem – wykorzystujących w pełni świat Sapkowiego, ale i wnoszących moce indywiduum.

Zaskoczony byłem tekstem Andrzeja W. Sawickiego. Pozytywnie, bo śledzę autora i  w końcu mnie czymś zainteresował. Dziewczyna, która nigdy nie płakała jest rewelacyjnie opowiedzianą historią. Szkoda, że nie zdobyła głównej nagrody.

Reszta opowiadań to teksty z mniejszym lub większym „wiedźmińskim pazurem”, ale daleko im do arcydzieł twórcy Białego Wilka.

Szpony i kły – ocena

Fani wiedźmina na pewno sprawdzą książkę. Słowa więc kieruję do osób nie znających opowiadań i sagi. Jeśli chcecie dołączyć do wielkiej przygody Geralta z Rivii, nie zaczynajcie jej od Szponów i kłów. Nie warto psuć sobie smaku.

Ocena: 6 /10

Andrzej W. Sawicki, Przemysław Gul, Nadia Gasik, Jacek Wróbel, Michał Smyk, Piotr Jedliński, Barbara Szeląg, Beatrycze Nowicka, Sobiesław Kolanowski, Katarzyna Gielicz, Tomasz Zliczewski, Wiedźmin. Szpony  i kły, superNOWA, 2017