2020

Adrian Tomine „Śmiech i śmierć”

Biję się w piersi, bo już raz miałem  mistrzowski „Śmiech i śmierć” w internetowym koszyku, ale zrezygnowałem z zakupu. Powód: jakoś mi nie podszedł opis z blurba – nawet słowa Zadie Smith nie zrobiły swego.

Na szczęście działa zasada: co ma trafić, zawsze trafi w moje ręce. Tak się stało i tym razem.

Moi Drodzy, „Śmiech i śmierć” to pozycja obowiązkowa, wielokrotnie nagrodzona, należąca do grupy „warto znać, jeśli rozmawia się o współczesnej literaturze”. Jednym słowem, przez duże A, Arcydzieło.

Tomine serwuje w „Śmiechu i śmierci” słodko gorzką ucztę. Dostajemy historii.

Na przystawkę leci opowieść o mężczyźnie, który wymyślił nowy rodzaj sztuki. Lekko cierpkiego, ale doskonale dobranego, posmaku nadaje mu druga opowieść – o dziewczynie przypominającej gwiazdę filmów dla dorosłych. Później wjeżdża na czytelniczy stół rewelacyjnie opowiedziana historia o pewnej relacji damsko-męskiej. Za nią Tomine dorzuca, bazującą na słowie i obrazie mega opowieść na cztery kartki o pewnej rodzinie, o pewnej relacji matki z dzieckiem. Kończy wgniatającym w fotel daniem głównym – „Śmiechem i śmiercią” (zakład, że przeczytacie to, co najmniej dwa razy?) i smacznym deserem o mężczyźnie zaglądającym do swojego domu, w którym mieszka ktoś inny.

Sposób narracji połączone ze specyficzną kreską – one zniszczą Wasze dotychczasowe mniemanie o komiksie jako sztuce prostej i tylko dla dzieci lub nerdów.

Moja ocena: zasłużone 10/10

Adran Tomine, Śmiech i śmierć, Kultura Gniewu, 2020

Wuj krasnolud, Pani Strach i Pan Złość

Bohaterowie książki Kuby Sosnowskiego Wuj krasnolud i Brama Opowieści powracają! I to w jakim stylu! Tajemnicza Pani Strach i jej kompan Pan Złość chcą zawładnąć światem. Krasnolud Karol, jego siostrzenica Emka, jej kolega Hubert oraz Mistrz Marcel – właściciel magicznego wozu cyrkowego nie mogą im na to pozwolić.

Wuj krasnolud – polskie legendy i dużo dobrego fantasy dla dzieci i dorosłych

Wuj krasnolud, Pani Strach i Pan Złość to kontynuacja opowieści o dziewczynce, która poznaje swojego wujka. Ten okazuje się prawdziwym krasnoludem. Razem przeżywają niesamowite przygody. W tej części losy świata zleżą od dzieci oraz krasnoluda. Aby wygrać muszą ruszyć w świat wyobraźni, wypełniony po brzegi polskimi legendami.

Jest bazyliszek, warszawska syrenka, poznańskie koziołki, legendarny żubr z Podlasia, wiedźmy oraz duchy. Wszystko to, współtworzy niesamowity klimat opowieści. Podane jest w sposób, który spodoba się 9-latkowi, jego rodzicom i dziadkom.

Po Wuja krasnoluda mogą też śmiało sięgać dorośli miłośnicy fantastyki. W książce jest mnóstwo tego, co lubią – są krasnoludzkie topory, teleportacje pomiędzy miejscami oraz światami, czy też epickie potyczki. Będą zadowoleni. Naprawdę pozycja jest warta ich uwagi.

Wuj krasnolud – książka dla dzieci, która uczy

Wuj krasnolud, Pani Strach i Pan Złość Kuby Sosnowskiego to również źródło inspiracji. Jak podkreśla Wydawnictwo Solis, książka stanowi zachętę dla dzieci do korzystania z nieograniczonej mocy wyobraźni. Pokazuje, że odłożenie komórek i tabletów może być szansą na przeżycie fantastycznej przygody, a także szczęśliwego dzieciństwa.

Powieść dla dzieci uczy również niesienia pomocy innym, aktywizacji osób niepełnosprawnych, a także ochrony przyrody.

Kuba Sosnowski, Wuj krasnolud, Pani Strach i Pan Złość, Solis, 2020

Basik Grysik i wrony

Mam problem z najnowszą książką Justyny Bednarek Basik Grysik i wrony. Jest niezła, jednak nie tak fajna jak trylogia o skarpetkach, którą zasłynęła autorka. Jednak warto poświęcić jej uwagę i kupić dziecku. Dlaczego? Wyjaśniam to poniżej w tekście.

Oczekiwałem od Basik Grysik i wrony, czegoś na miarę Niesamowitych przygód dziesięciu skarpetek, no może tylko dwóch pierwszych części, bo Bandę czarnej frotte uważam za najsłabszą część trylogii. A dostałem?

Basik Grysik i wrony to historia napisana w zupełnie innym stylu. Ma świetny początek, napisany w taki sposób, niczym u Neila Gaimana. Ale już na wstępie pojawia się pierwszy problem w postaci rysunku.

Mnie on przeraża. Obawiam się, że małe dziecko, bo pewnie rodzice 3-5-latków, widząc niewielką ilość stron, zakupią tytuł, będzie miało podobne odczucia. Potwierdzenie mojej tezy znalazłem u nauczycielki wychowania wczesnoszkolnego. Gdy pokazałem jej obrazek, była bardzo zaskoczona, że ktoś zdecydował się na jego publikację. Na szczęście pozostałe ilustracje są ciekawe, oddające klimat i nie przerażają. Wręcz przeciwnie ilustratorka Elżbieta Wasiuczyńska wykonała przyciągającą oko robotę.

O czym jest właściwie Basik Grysik i wrony Justyny Bednarek? O dziewczynce, której losy śledzimy od narodzin do chwili gdy zostaje matką. W tym czasie dziecko doświadcza straty, lekkiego wypadku, ale też znajduje wybrańca swojego serca, a wówczas owe starta i obrażenia w wyniku wypadku odgrywają ważną rolę. Całe życie Basikowi towarzyszą wrony, które nie tylko wiedzą więcej niż ludzie, ale też i widzą.

Dostrzegają coś niezwykłego. Okazuje się, że każdy z nas ciągnie za sobą linkę, która ma na celu trzymanie nas, byśmy nie oddalali się od swojego miejsca na świecie i nie zgubili. Przez to mijając na ulicy przypadkowe osoby, zapętlamy naszą linkę z tymi, które ciągną się za nimi. Właśnie ową linkę u bohaterki widzą wrony. Co więcej, siadają na niej i bujają się, co uważają za bardzo ciekawą zabawę. Pomysł Justyny Bednarek uważam za świetny, aż się prosi o rozbudowanie w innej książce.

Mniej udanym jest klamra utworu. Rozpoczęcie i zakończenie, po głębszym zastanowieniu się nad lekturą, przerażają. Na pewno są idealne dla starszych dzieci, mających powyżej 6 roku życia, ale nie dla maluchów. A to właśnie rodzice tych ostatnich kupią Basika Grysika i wrony.

Tytuł na pewno spodoba się starszym dzieciom, a jeszcze bardziej ich rodzicom. To mądra opowieść, ale pozbawiona humoru, znanego z książek o skarpetkach. Boję się, że w przypadku Basika Grysika i wron czytelnik uśmiechnie się dwa trzy razy.

Moja ocena: 8/10


Justyna Bednarek, Basik Grysik i wrony, Wydawnictwo Literackie, 2020

Cyberpunk 1982-2020

Cyberpunk na dobre opanował współczesną kulturę. Nie tylko książki oraz filmy, ale także i gry, muzyka, czy tez moda odwołują się do tego zjawiska. No właśnie gry, a szczególnie ta, na którą wszyscy czekają, stworzona przez twórców Wiedźmina 3. Cyberpunk 2077 jest jednym z najbardziej wyczekiwanych od kilku lat produktów. Świadczy o tym nawet samo wpisanie frazy „cyberpunk” w wyszukiwarkę Google. Pierwsze wyniki wcale nie dotyczą hasła w Wiki, ale produktu CD Projekt Red. Dlatego dobrze jest przed jej premierą sięgnąć po książkę Michała Wojtasa Cyberpunk 1982-2020.

Cyberpunk – z czym się to je?

 Za nim przejdę do książki, kilka słów o tym czym jest cyberpunk.

Na pewno, postawą życiową, filozofią czy też ideologią, w których głównym tematem jest relacja ludzkości z technologią. Wszystko zaczęło się od literatury, ojcem gatunku jest William Gibson, a samą nazwę podał w opowiadaniu Bruce’a Bethke.

Jednak cyberpunk to nie tylko literatura. Dużą rolę w jego rozwoju odegrał film. Szczególnie Łowca androidów oraz anime Ghost In the Shell i Akira. A później przyszedł czas na gry, w których najważniejszą jest Cyberpunk 2020, z której to wywodzi się komputerowy Cyberpunk 2077.

Najważniejsze elementy cyberpunka, za http://extra.innpoland.pl/cyberpunk to: dystopijny obraz stechnicyzowanego i rządzonego przez korporacje świata przyszłości, rozkład moralny towarzyszący postępowi technologicznemu, istnienie związanej z technologią kontrkultury, z której wywodzą się bohaterowie, istnienie sieci przesyłu danych łączącej cały realny świat, a tworzącej osobną rzeczywistość (cyberprzestrzeń), w której często rozgrywa się znacząca część fabuły, uwypuklenie znaczenia informacji, jej przetwarzania i przesyłu dla świata przedstawionego, stechnicyzowanie języka narracji, połączone z wulgaryzacją i wprowadzaniem elementów gwar środowiskowych (przestępczych, młodzieżowych, zawodowych) zarówno do narracji jak i języka używanego przez postaci, powszechność scalania elementów ludzkich i technicznych (cyborgizacje, wprowadzanie świadomości w cyberprzestrzeń, przenoszenie ludzkiej świadomości do SI), mroczny, pesymistyczny klimat utworów.

Cyberpunk 1980-2020

Michał Wojtas zrobił niesamowitą robotę decydując się na napisanie książki Cyberpunk 1982-2020. W tej  ponad 350-stronicowej publikacji wyjaśnia czym właściwie jest cyberpunk oraz przede wszystkim to, jakie znaczenie ma dla współczesny kultury. Wskazuje, też, że samo zjawisko było znane trochę wcześniej niż w latach 80-tych ubiegłego wieku, ale nie potrafiliśmy go nazwać.

https://www.instagram.com/p/B_ZWQ-EpsRt/

W poszczególnych rozdziałach Wojtas opowiada skąd wziął się cyberpunk, kto jest jego ojcem, a kto odpowiedzialny był za jego rozwój oraz o tym jak cyberpunk na dobre zadomowił się w literaturze, filmie, grach komputerowych i co z tego dobrego wynika dla świata rozrywki.

Książkę na pewno polecam osobom stroniącym od science fiction (może przekonają się jak wielka siła drzemie w tym gatunku) oraz wszystkim czytelnikom, którzy chcą dowiedzieć się czym jest cyberpunk.  Czyta się szybko i co najważniejsze treść wciąga jak w dobrej powieści scienie fiction.

Moja ocena: 8,5/10

Michał Wojtas, Cyberpunk 1982-2020, Wydawnictwo Znak, 2020

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Znak. Dziękuję bardzo.

Julia Fiedorczuk – Pod słońcem

Pod słońcem przeczytałem po Małych Grozach (o książce napisałem tutaj), które tego samego dnia otrzymałem od Wydawnictwa Literackiego. Szczerze, gdy skończyłem książkę Julii Fiedorczuk byłem przeszczęśliwy z faktu przebrnięcia przez te 450 stron.

Dlaczego tak wysoka ocena? Bowiem, Julia Fiedorczuk nie napisała kiepskiej książki. Na pewno Pod słońcem znajdzie swoich zwolenników. Na każdej stronie czytelnik znajdzie dowody na to, że pisarka jest mistrzynią słowa, potrafiącą budować przepiękne obrazy. Jeżeli lubisz piękne opowieści o ludzkich perypetiach wpisanych w burzliwą sytuację polityczną ubiegłego wieku, tajemniczą więź łączącą nas z przyrodą, a także szukasz czegoś ambitniejszego do poczytania, Pod słońcem jest właśnie dla Ciebie.

Jednak to mi nie wystarczy. Gdy czytałem Małe Grozy miałem wypieki na policzkach i wiedziałem, że wrócę do powieści Staniszewskiego. W przypadku Pod słońcem, po prostu nudziłem się. Aby przetrwać podzieliłem lekturę na etapy – każdego dnia czytałem około 100 stron.

Pod słońcem – o czym jest ta książka?

Bohaterami Pod słońcem są Misza i Miłka, którzy rozpoczynają wspólne życie na podlaskiej wsi. Są nauczycielami. Wszechwiedzący narrator przeprowadza czytelnika przez historię owej rodziny, aż do śmierci małżonków. Wokół nich żyją inni, których losy wplatają się w codzienność Miłki i Miszy. Im też poświęcone są obszerne fragmenty  Pod słońcem. Fiedorczuk dorzuca do wspomnianego Podlasia inne miejsca: Ural,  okolice Warszawy, Sarajewo. W tle przewija się postać Ludwika Zamenhoffa, a dokładniej mówiąc jego koncepcji esperanto.

W Pod słońcem ważną rolę pełni przyroda. To ona sprawuje kontrolę nad wszystkim, wyznacza tryb życia, żywi  i chroni. Można śmiało określić ją jako bohatera książki, A fragmenty opisujące naturę, jako najciekawsze w powieści Fiedorczuk. Bowiem, to właśnie w nich objawia się mistrzowski talent pisarki.

Pod słońcem – ocena

Mocne 6, daję za wspomniane władanie słowem. Podwyższam o 1, za to, że udało mi się jednak przeczytać całość, nie zniechęciłem się do końca powieścią Fiedorczuk. Jednak wiem, że na pewno do tej książki nie wrócę.

Moja ocena 7/10

Julia Fiedorczuk, Pod słońcem, Wydawnictwo Literackie, 2020

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za podesłanie książki.

Małe Grozy – realizm magiczny w najlepszym wykonaniu

Małe Grozy to książka, która nieźle namiesza na rynku wydawniczym. Jestem przekonany, że Łukasz Staniszewski zgarnie za nią kilka zacnych nagród. Jego mikropowieść pod względem literackim jest nadzwyczajna i wciąga niczym piękno terenów Warmii.

Małe Grozy to połączenie realizmu magicznego, takiego jaki zaprezentowali Oz w Dotknij wiatru, dotknij wody, czy Marquez w swoich powieściach i opowiadaniach, z tym co zrobił Schulz w Sklepach cynamonowych. Proza ostatniego z wymienionych jest niezwykle bliska treści mikropowieści Staniszewskiego. Małe Grozy kryją podobną rzeczywistość zmitologizowaną, tak często oniryczną.   Proza Schulza wiąże się też z pojęciem „małej ojczyzny”. To również silnie łączy dzieło Staniszewskiego z prozą mistrza z Drohobycza.

Małe Grozy – najwyższej klasy realizm magiczny w polskim wydaniu

Lektura Małych Gróz przywołała w mej pamięci jeszcze jedno wspomnienie – uczucie, które towarzyszyło mi, gdy po raz pierwszy oglądałem Amarcord. Staniszewski, podobnie jak Fellini, ukazuje historię mieszkańców prowincji, mających pewne pragnienia i aspiracje oraz oryginalne spojrzenie na świat. Nic dziwnego, przecież żyją w niezwykłym miejscu.

Spójrzmy jak Staniszewski opisuje Warmię:

Warmia jest skalistą wyspą zawieszoną w powietrzu na sznurach wyplatanych z traw i wyschniętych zbóż. Tkwi w przestrzeni pomiędzy Niebem a Piekłem. Silne wiatry, które wieją tu dość często, targają wyspą raz w górę, raz w dół. Ale częściej w dół, zanurzając ją na chwilę w otchłani Grzechu. Sznury jednak nie pozwalają polecieć za daleko, zawracając zaraz Warmię w kierunku Pomiędzy.

Właśnie na tym obszarze leżą tytułowe Małe Grozy. Wieś niezwykła, bo powstała w bardzo przykrych okolicznościach. Wydarzeniem leżącym u podstaw jej genezy była zaraza, która wybuchła we wsi Duże Grozy. Miejsce, w którym odnajdywane są kości olbrzymów, w lesie żyją demony, duchy, a natura jednoczy się z człowiekiem w magiczny sposób, nie tylko duchowy, ale i cielesny.

Mieszkańcy są tak samo niezwykli. Są to ludzie, którzy wyciągają perły z dna oka, przepowiadają przyszłość, pędzą agrestówkę z kurzych odchodów, czy też piją z drewnianych kubków rumianek, by widzieć zmarłych. Jest ich cała plejada. To właśnie ich życie jest tematem książki, której rozdziały można potraktować jako oddzielne opowiadania. Jednak nie radzę czytać ich na wyrywki. Zachowanie kolejności lektury jest tu pożądane.

Małe Grozy – kwestia czasu

Na szczególną uwagę zasługuje w Małych Grozach kwestia czasu. Na terenie Warmii płynie normalnie, do przodu. Dzięki temu istnieją pory roku i mijają lata. Jest on bardzo zależy od ludzi, a oni od niego. Wyznacza im porę umierania i rodzenia:

Maj na Warmii jest czasem ostatecznego zwycięstwa.

Starców i chorych dawno już nie ma. Odeszli w czasach ciemności i zimna, nie wierząc, że jeszcze coś w ich życiu mogłoby się odmienić.

Każdy pisklak w gnieździe i najmniejsze źdźbło trawy krzyczy: Jestem z wami! Świat cieszy się z dobrej nowiny. Kobietom w Małych Grozach dopiero zaokrąglają się brzuchy, pamiątki po nudzie długich zimowych nocy przykrytych pierzyną.

Jednak ludzie potrafią go kontrolować. Wystarczy tylko, że  starcy zamieszkujący Małe Grozy nie chcą umierać. Aby ocalić swoje życie w dość umiejętny, bardzo rzeczowy sposób, wymuszają cofniecie  czasu, a dodatkowo powodują, że na księżycu pojawiły się kratery.

Czas to również pewien wyznacznik, tego co przemija, nie tylko życia ludzkiego. Na jego osi zapisane są zdarzenia, gdy nie istniały Małe Grozy, a po ziemi chodziły olbrzymy i pływały gigantyczne ryby. Jednak nie dla wszystkich płynie on jednakowo. Co więcej da się zauważyć, że ma wpływ na to co dzieje się między żywymi i zmarłymi.

Czas również tyczy się Boga. Twórca rzeczywistości podlega również prawidłom przemijających dni. Podobnie jak ludzie był kiedyś młody, a do tego zakochał się. Oczywiście jest wszechobecny, słuchający modlitw mieszkańców wsi, ale podlega tak jak oni przemijającym dniom.

Małe Grozy – miłość

Dużą uwagę skupia Staniszewski na miłości. W Małych Grozach jest ona najczęściej tą fizyczną, płynącą z pożądania i potrzeby kopulacji. Niekoniecznie musi być ona pomiędzy samymi ludźmi. Czasami mieszkańcy wsi szukają jej w naturze, świecie demonów i duchów, a nawet w rzeczach martwych. Przykładem ostatniego jest, przedstawiona w jakże oryginalny sposób,  relacja pomiędzy młodą dziewczyną a strachem na wróble, który na widok kobiecych piersi płacze w milczeniu.

Mikropowieść opowiada też o miłości platonicznej. Są bowiem między mieszkańcami tacy jak święty Macieja. Mężczyzna mówi, że tylko raz miał kobietę. Umówił się z nią, lecz nie doszło do spotkania, bowiem kobieta zginęła w wypadku. Nie stanowiło to przeszkody dla Maciei, który rozmyślał nad tym jak wspaniałą kobietą byłą jego niedoszła partnerka.

Małe Grozy – ocena

Łukasz Staniszewski pojawił się na rynku z dziełem, którego po prostu mu zazdroszczę. Fajnie mieć taki debiut. Jego mikropowieść, powtórzę to raz jeszcze, na pewno zgarnie kilka zacnych nagród.

Gorąco polecam i oceniam na najwyższą ocenę.

Ocena: 10/10

Łukasz Staniszewski, Małe Grozy, Wydawnictwo Literackie, 2020

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Literackiego. Dziękuję!