Month: czerwiec 2015

Przypadki Lenza Buchmanna – kilka słów o książce

Osiem lat, tyle czasu dzieli polskie wydanie Przypadków Lenza Buchmanna od portugalskiego. Na szczęście już jest, dzięki Wydawnictwu Literackiemu, które zdecydowało się na wypuszczenie powieści Goncalo M. Tavaresa.

Powieści wybitnej, czerpiącej ze wzorów literatury końca XIX i początku XX wieku, ale też zawierającej wszystko co zaciekawi współczesnego czytelnika. Skonstruowanej w dość interesujący sposób, o nim za chwilę, przetłumaczonej (przez Wojciecha Charchalisa) tak, że od Przypadków nie można się oderwać. Ale…

Przed napisaniem tego tekstu zadałem sobie pytanie: Ilu najbliższym osobom mógłbym polecić powieść Tavaresa? i zacząłem liczyć. Wystarczyły palce jednej ręki. Uważam, że tę książkę zrozumieją tylko osoby bardzo otwarte na świat, kochające czytelnicze wyzwania i ambitne książki oraz znające choć trochę klasykę światowej literatury.

Jeżeli nie boisz się przeczytać opinii godzących w Twoją wiarę oraz poglądy, kochasz książki o trudnej treści, zmuszającej do myślenia, ale zachwycającej – sięgnij po nowego Tavaresa. Jest naprawdę świetny!

Tytułowego bohatera poznajemy w momencie wymuszonej przez ojca inicjacji seksualnej. Później zostaje lekarzem, by porzucić zawód na rzecz polityki. Dużo rozmyśla, a na końcu umiera. Tak można streścić Przypadki Lenza Buchmanna, dla wszystkich osób, które nie zdecydują się sięgnąć po książkę.

Wydawca określił powieść: to prawdziwie CZARNA KSIĄŻKA!, zgodzę się z nim. To jest książka o współczesnym źle. Tym, które tkwi w każdym z nas – rodzącym się poprzez wpływ otoczenia, kultury, religii i spełniania własnych potrzeb. Źle, które świadomie rodzimy myśleniem oraz działaniem, by sprawdzić jak smakuje i wcielamy na stałe do naszego życia, delektując się nim. Do tego rodzaju zaliczają się zarówno szalone pomysły, jak też możliwości jakie daje władza. To także książka o źle jakim są fizycznie niszczące nas choroby.

Informacja skierowana do wszystkich miłośników House of Cards. Frank Underwood przy Lenzie Buchmannie mógłby się nauczyć wiele. Tak jak bohater serialu jest on wcieleniem czystego zła, które często decyduje o losie społeczeństwa i życiu poszczególnych jednostek.

W powieści widzę wiele elementów wspólnych z twórczością takich pisarzy jak Diderot,Wolter, czy Gide. Najwięcej jednak inspiracji widzę z Na wspak Huysmansa. Lenz Buchmann to wykapany diuk Jan des Esseintestylko, że żyje kilkanaście lat później. Tak samo jak bohater Huysmansa rozkoszuje się w istocie zła – poniżenie żebraka poprzez nakazanie obserwacji stosunku płciowego i śpiewanie hymnu za chleb równe jest dawaniu pieniędzy dziecku na zabawę w burdelach, by stało się mordercą. Podobnie jak diuk, Lenz dużo rozmyśla o współczesnym świecie, religii, władzy oraz egzystencji, często dochodząc do wniosków wielokrotnie będących herezją.

Ważnym motywem jest postać ojca. To ona jest kluczem do tego w jaki sposób myśli i działa bohater. Mimo, że jest on martwy, wciąż oddziałuje na Lenza, do ostatnich chwil jego tchnienia. Co więcej jego postać jest traktowana jako niezniszczalna, superman, nadczłowiek– który jednym strzałem, by nie odkryć przed światem swojej słabości, zadecydował o długości swojego życia. Rozumiejąc wpływ wychowania i nauk przekazanych przez rodziciela synowi, można pokusić się nawet o wybaczenie Lenzowi.

Zachwycającym elementem powieści jest jej język. Sposób konstrukcji zdań, nie będących jednak strumieniem świadomości, oddaje wizję postrzegania świata przez Lezna. Co więcej, pozwala czytelnikowi wejść we wnętrze jego umysłu. Pełno w nim obrazów, dźwięków, zapachów, niczym w umyśle wspominanego diuka Jana porównującego alkohole do dźwięków instrumentów. Krótko mówiąc, MISTRZOSTWO!

Na koniec minus, jeden – związany z chwalonym przeze mnie tłumaczeniem oraz językiem. Nie wiem kto wpadł na pomysł zamienienia Aprender a rezar na Era da Técnica (Dowiedz się jak modlić się w erze techniki) na Przypadki Lenza Buchmana, ale to był naprawdę kiepski pomysł. Oryginalny tytuł nadaje sens treści, jest przysłowiową wisienką na torcie.

Co więcej, w innych krajach tytuł został zachowany. Angielskie wydanie nosi tytuł Learning to Pray In the Age of Technique, a francuskie Apprendre à prier à l’ère de la technique. Natomiast włoskie łączy oryginał z polską propozycją.

Dlaczego „czepiam się” tej dowiedzenia się jak modlić/ nauki modlitwy? Nie zdradzę tego, ze względu na czytelników, którzy zdecydują się sięgnąć po powieść Tavaresa. Ową zdolność modlitwy dostrzegą po przeczytaniu ostatniego zdania Przypadków:

I on poszedł; zgodził się odejść.

Ocena: zasłużone 10+/10

Goncalo M. Tavares Przypadki Lenza Buchmanna, Wydawnictwo Literackie, 2015

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za egzemplarz recenzencki

Znalezione nie kradzione

Zgodnie z obietnicą daną niemalże równo rok temu – ponownie sięgam po kryminalną twórczość Stephena Kinga. Zachęcony zeszłoroczną lekturą Pana Mercedesa, a także by sprawdzić jak radzi sobie w kolejnej detektywistycznej powieści, dobrze wszystkim znany mistrz horroru, podjąłem lekturę Znalezione nie kradzione.

Pod szyldem kryminalnej historii mamy do czynienia z rozważaniami nad życiem i wpływem, jaki na losy jednostki może mieć twórczość pisarza. Dwaj główni bohaterowie to zupełne charakterologiczne przeciwieństwa, dla których wzorem jest twórczość tego samego pisarza. Ta opowiada o nonkonformistycznej postaci Jimmy`ego Golda – „Uciekiniera”.

Morris Bellamy, pierwszy z bohaterów, nie zgadza się na losy jakimi się potoczyło życie Jimme`ego Golda i decyduje się na zemstę na twórcy postaci – Johnie Rothsteinie. Skutkuje to śmiercią pisarza i kradzieżą nieopublikowanej części jego twórczości. Niestety nie dane jest Morrisowi zagłębienie się w lekturze zdobytego łupu. Trafia do więzienia. Co najśmieszniejsze, 36-letni wyrok dotyczy zbrodni, która bezpośrednio nie jest związana z napadem na pisarza.

Drugim bohaterem jest nastolatek Pete Saubers, syn jednej z ofiar Pana Mercedesa. Znajduje on niedaleko swojego domu łup Bellamy`ego – nieopublikowaną twórczość Rothsteina oraz 20 tys. dolarów w gotówce. Chłopiec wykorzystuje okazję, aby anonimowo wesprzeć rodziców, którzy po wypadku z udziałem Pana Mercedesa znaleźli się w trudnej sytuacji. Z czasem Pete poznaje także twórczość Rothsteina, również tę zamieszczoną w kilkudziesięciu moleskinach, i podobnie jak Bellamy jest nią zafascynowany.

Czytając Znalezione nie kradzione każdy może utożsamić się z maksymą Jimmy`ego Golda: „Wszystko gówno znaczy”. Jednak tak jak Pete czy Morris może ją różnie rozumieć i w odmienny sposób wykorzystywać w życiu codziennym. Tocząca się kryminalna opowieść jest doskonałym tłem dla przekazu mówiącego o tym, że to od nas samych, naszego charakteru i nastawienia do życia zależy to jak się zachowamy i jakimi osobowościami się staniemy. Dwaj bohaterowie, których losy nieustannie się przeplatały – mieszkali jako nastolatkowie w tym samym domu, obaj spędzali dużo czasu nad książkami oraz obu zafascynowała twórczość tego samego pisarza – wybrali różne drogi samorealizacji pod szyldem „Wszystko gówno znaczy”.

Znalezione nie kradzione czyta się świetnie ze względu na ciekawą historię, która zawiera w sobie elementy powieści kryminalnej, komediowej oraz egzystencjalnej. Zdecydowanie polecam lekturę najnowszej książki Stephena Kinga.

Ocena:8/10

Stephen King, Znalezione nie kradzione, Albatros 2015

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki