Bez kategorii

Lalani z dalekich mórz

Mam problem z tą książką. Z jednej strony czyta się świetnie – zgrabnie napisana i mega wciąga. Z drugiej, nie dałbym jej przeczytać dwunastolatkowi – wydawca zakwalifikował Lalani z dalekich mórz jako literaturę młodzieżową, lecz kilku ważniejszych graczy na książkowym rynku proponują ją 7-12-latkom.

Na pewno jest to pozycja dla 12+. Spodoba się też dorosłym miłośnikom mrocznego fantasy. Dlaczego nie dałbym młodszym dzieciom? O tym za chwilę.

Lalani z dalekich mórz – mroczna baśń

Otrzymujemy typowy schemat opowieści. Bohaterka napotyka na trudność, musi uciekać, pokonuje problem i wraca do swoich. Ostatnio wydaje się dużo takich.

Jednak Lalani z dalekich mórz Erin Entrady Kelly wyróżnia się na tle innych publikacji. Filipińskiego pochodzenia autorka zabiera czytelnika do świata inspirowanego jej rodzinnym folklorem. Pełno tam stworów, potworów i przede wszystkim tamtejszej przyrody. To właśnie w niej drzemie pierwotna magia, która zarówno pomaga, jak i szkodzi człowiekowi. Filipiński folklor jest dla mnie novum – na pewno budzącym zainteresowanie i napędzającym do szybkiego przebrnięcia przez historię.  

Kolejny wyróżnik, nie jest to świat przyjazny człowiekowi. Nawet w miejscach uznanych za bezpiecznie, czai się niebezpieczeństwo. Co chwila, ktoś ginie, zostaje pokrzywdzony. Atakują zarówno fantastyczne istoty, jak tez zagrożenie płynie z natury. Taki świat na pewno spodoba  starszym czytelnikom lubiącym klimat dark fantasy. Co jednak z dzieckiem?

Lalani z dalekich mórz i odpowiedzialne czytanie

Moim zdaniem, poszczególne księgarnie internetowe przesadziły z klasyfikacja wiekową. Lalani z dalekich mórz  nie jest dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Jak wspomniałem, co chwilę w niej ktoś ginie lub zostaje zraniony/uszkodzony. Opisywany świat jest jednym z brutalniejszych, jeśli chodzi o przeczytane przeze mnie baśnie lub powieści fantasy dla dzieci.

Tak jak wspomniałem, 12+ to odpowiedni wiek do sięgnięcia po książkę Erin Entrady Kelly. Oczywiście można przeczytać ją z dziećmi młodszymi o 2-3 lata, lecz należy zastosować odpowiedzialne czytanie z dzieckiem – rodzic wcześniej sam poznaje tekst, a następnie czyta z pociechą, omawiając pewne fragmenty.

Książka sprawdzi się też w pracy w szkole lub świetlicy. Można z młodszą i starszą młodzieżą porozmawiać na tematy poruszane w książce – poświęcenie, przyjaźń, rodzina, dojrzewanie do czynu, odwaga oraz tchórzostwo. Polecam.

Lalani z dalekich mórz – ocena

Na pewno wrócę do Lalani. Miło spędziłem przy niej czas, dzieląc lekturę na dwa podejścia. Nie jest to historia doskonała, ale warta uwagi. Dlatego wysoka nota.

Moja ocena: 8/10

Erin Entrada Kelly, Lalani z dalekich mórz, Wydawnictwo Literackie, 2021

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie tekstu powieści.

Muzyka i web design – Dominik Sołowiej

Dominik Sołowiej przygotował wpis gościnny o związku muzyki z web designem. Zapraszam do lektury.


O gustach się nie dyskutuje, ale dobrą muzykę można polecać, szczególnie wtedy, gdy wiąże się z przemyślanym web designem. A taki właśnie prezentują dwie amerykańskie kapele – “Tool” i “A Perfect Circle” – prowadzone przez charyzmatycznego wokalistę Maynarda Jamesa Keenana. Kompozycje tych zespołów są genialne – mroczne, hipnotyczne, dopracowane stylistycznie i głęboko osadzone we współczesnej kulturze. Podobnie jak… ich witryny internetowe, zrobione – co ciekawe! – na WordPressie (Tool Band Website, A Perfect Circle Website).

Trudno oderwać wzrok od przedziwnej animacji, pojawiającej się po wejściu na stronę Toola – animacji spokojnej, majestatycznej, pulsującej surrealistyczną energią. Mniej efektowna jest strona “Idealnego koła”, ale i ona ma w sobie to “coś”, może za sprawą grafiki, która zaprasza nas do zanurzenia się w oniryczną przestrzeń płyty “Eat the Elephant”.

Niesamowita sprawa: muzycy – tak wrażliwi na całościowy przekaz swojej twórczości (okładki płyt, scenografia podczas koncertów, charakteryzacja, współpraca z artystami (m. in. z Alexem Greyem) itp.) – zdecydowali się na przeklinanego przez front-end-developerów WordPressa, wykorzystując jego klasyczny silnik i strukturę, ale i nadając mu wyjątkowy, oryginalny charakter.

Cóż, sam kod to nie wszystko. Trzeba wiedzieć, jak tchnąć w niego życie.

Źródło: https://studiodsinfo.pl/muzyka-i-web-design/

Książka o zespole Tool Tool: parabola

Dziewczynka z atramentu i gwiazd

Po przeczytaniu pierwszych stron powieści Kiran Millwood Hargrave miałem wrażenie, że w rękach trzymam kolejną opowieść napisaną według schematu – tyran więzi mieszkańców, aż do czasu przeciwstawienia się jego władzy przez wybrańca, którym jest dziecko/nastolatek. Jednak, na szczęście, myliłem się! Dziewczynka z atramentu i gwiazd to historia trochę wykorzystująca powyższy wzór, ale tak bardzo pozytywnie zaskakująca czytelnika.

Książkę skończyłem w jeden wieczór. A po lekturze, odczułem lekki niedosyt – co świadczy o wysokiej jakości opowieści

Dziewczynka z atramentu i gwiazd – mapy, gwiazdy i przygoda

Na początku czytelnik zostaje zasypany mnóstwem informacji. Oto mamy Arintę- tytułową dziewczynkę, która mieszka na wyspie z ojcem, zdolnym kartografem. Wiadomo, że byli kiedyś szczęśliwi, współtworząc czteroosobową rodzinę. Jednak śmierć zabrała matkę oraz brata Arinty. Ze stratą wiąże się przybycie na wyspę gubernatora – człowieka, który pojawił się znikąd, obejmując rządy nad wyspą. Bohaterka przyjaźni się z jego córką.

Pewnego dnia na wyspie zostaje odkryte ciało koleżanki dziewczynek. Wówczas lekcje zostają odwołane, gubernator w trybie natychmiastowym zabiera córkę do swojej posiadłości, a mężczyźni zmuszeni zostają do wszczęcia poszukiwań. A to dopiero początek niebezpiecznej przygody, która najpierw zmusi dziewczynkę do ścięcia długich włosów, a następnie porwie ją w wir niebezpiecznych zdarzeń.

Ogromną rolę w powieści Kiran Millwood Hargrave pełnią mapy oraz wszystko co związane z kartografią. Umiejętność czytania z gwiazd położenia oraz odwzorowania go na mapie gra kluczową rolę w odkryciu tajemnicy śmierci dziewczynki, a także i samej bohaterce kilkukrotnie pomaga ujść cało z życiem.

Priorytetem w Dziewczynce z atramentu i gwiazd też jest legenda. Żyją nią mieszkańcy, a Arinta traktuje ją jako autentyczną historię. Opowieść dotyczy – nastolatki, która przeciwstawiła się demonowi, pragnącemu władać wyspą. W celu zmierzenia się z nim udała się pod ziemię wyspy, gdzie stoczyła krwawą walkę. To było dawno temu, a demon został unicestwiony na określony czas. Mieszkańcy wyspy przekazują sobie z ust do ust, że zło kiedyś powróci.

Wymienione elementy są rewelacyjnie połączone ze sobą, co piorunująco działa na odbiór publikacji. Opowieść jest idealna do ekranizacji – mamy bowiem w niej zagadkę kryminalną, historię miłosną i przygodę, której nie powstydziłby się sam Indiana Jones. Bardzo chciałbym ją zobaczyc na duzym ekranie. Jest naprawdę nieźle. Dlatego wystawiam książce Kiran Millwood Hargrave wysoką notę.

Dziewczynka z atramentu i gwiazd – przekaz

Różnorodnie można odczytać powieść o dziewczynce. Odkryty przeze mnie przekaz dotyczy dojrzewania do czynu oraz tego osobistego.

Bohaterka wyruszając w podróż po wyspie jest jeszcze dzieckiem. Rządzi nią strach. Kończąc ją zyskuje doświadczenie oraz odwagę. Ponosi porażki i zwycięstwa, które dają jej cenną lekcję. Uczy się odpowiedzialności oraz poznaje smak podejmowania decyzji za siebie i otaczające ją osoby.

To bardzo ważny przekaz.

Dziewczynka z atramentu i gwiazd – podsumowanie

Dodatkowy punkt zdobywa dziewczynka za oprawę wizualną. Treść każdej ze stron otaczają elementy graficzne symbolizujące mapę. Kompasy, południki oraz wiele innych – to wszystko uatrakcyjnia fizycznie publikację, ale też i wzmacnia odbiór dzieła. Świetna robota!

Książka adresowana jest do młodzieży. Jednak i dorosły czytelnik będzie czerpał przyjemność z lektury. Wszystko dzięki powyżej wspomnianemu przekazowi. Zapewne dla wielu odbiorców dużym zaskoczeniem będzie zakończenie powieści. Zdradzę, że kończy się ona na pierwszy rzut oka przysłowiowym happy endem. Jednak po przemyśleniu treści zacząłem wątpić, czy aby na pewno jest to szczęśliwe rozwiązanie.

Gorąco polecam.

Ocena 9/10

Kiran Millwood Hargrave, Dziewczynka z atramentu i gwiazd, Wydawnictwo Literackie, 2019

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za podesłanie prebooka.

Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci – Aby nie wyrosło nam pokolenie idiotów!!!

Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci Anne Lene Johnsen to książka, która powinna znaleźć się w każdym domu. Mając stały kontakt z dziećmi (od kilku lat prowadzę zajęcia dla najmłodszych Projektowanie gier planszowych i karcianych, uczestniczę w spotkaniach dla najmłodszych– w tym dwa lata pracowałem w podstawówce– tworzę dedykowane im gry i scenariusze przedstawień oraz komiksów), już dawno uogólniając stwierdziłem, że rośnie nam pokolenie idiotów.

A wszystko to za sprawą rodziców i opiekunów zapisujących dzieci na zajęcia taneczne i piłkarskie – przez nich rośnie nam pokolenie, którego tylko niewielka część przedstawicieli będzie odnosić zwycięstwa na murawie i parkiecie ,a reszta będzie przekonana o tym, że potrafi tańczyć i grać w piłkę. Również owi opiekunowie wolą wręczyć dziecku komórkę lub tablet, kupić konsolę, niż spędzić z nim czas. Swoje działanie tłumaczą tym, że dbają o rozwój dziecka. Jednak wielu z nich nie zwraca uwagi na odnajdywane przez najmłodszych treści – sam rodzicielski zakaz gry w brutalne GTA nie uchroni dziecka przed ogłupiającymi gierkami, w których należy szybko machać palcem po ekranie… poza tym zakazy są po to by je łamać.

Efekt postępowania opiekunów? Mizerny. Dzieci mają kłopoty w nauce, posiadają mierny zasób słownictwa, mają trudności z liczeniem i stworzeniem poprawnej wypowiedzi. Co więcej, nawet te, uważane za zdolne, przypisują narkotykom kreatywność Ani z Zielonego Wzgórza (i są zdziwione, że tak nie jest), czy też publicznie, na lekcji w podstawówce, niszczą autorytet nauczyciela.

Oczywiście jest mnóstwo rodziców, dziadków, wujków i cioć, którzy wiedzą, że szkoła wszystkiego nie nauczy, a podstawy zawsze wynosi się z domu. Dlatego zwracają uwagę na rozwój najmłodszych, organizują im ciekawe zajęcia, dbają o pogłębianie wiedzy.  Do nich to właśnie kierowana jest książka Anne Lene Johnsen Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci. Publikacja wspomoże ich działania i przyniesie najmłodszemu czytelnikowi wiele radości.

Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci  – zalecane dla dzieci w wieku 5-11 lat

Książka ma dwóch odbiorców pierwszym są rodzice i opiekunowie, do których pisze Anne Lene Johnsen. Autorka Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci  we wprowadzeniu wyjaśnia, iż rodzic opiekun dziecka jest jego pierwszym nauczycielem, opowiada o 10 sprytnych pomysłach dla rodziców, takich jak: dbanie odżywianie, trening fizyczny, kupowanie mądrych zabawek, czy też dbanie o dostęp do książek i informacji. W kolejnych rozdziałach Anne Lene Johnsen opowiada o tym, że myślenia można się nauczyć, wyjaśnia czym tak naprawdę jest inteligencja i do czego służy, dlaczego przyswajanie nowej wiedzy jest tak ważne, a puzzle są obowiązkowe w każdym domu, jak wielką rolę pełnią szyfry, radzi jak zachęcić dziecko do czytania, pomóc mu  w matematyce,  odkrywa tajniki kreatywności. Wyjaśnia również działanie treningu umysłu w zabawie i życiu codziennym, a w ostatnich trzech rozdziałach opowiada o pożytecznych ćwiczeniach poprawiających koncentrację i umiejętność uczenia się,  pożywieniu dla mózgu oraz jak rozwiązywać problemy w nauce które przesłaniają prawdziwe zdolności dziecka. Jest tego sporo. Jednak wszystkie zagadnienia zostały opisane w sposób łatwy i zrozumiały.

Drugim odbiorcą Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci są najmłodsi czytelnicy, do których skierowane są ćwiczenia. Znajdą ich na kartach publikacji mnóstwo, tak więc przy książce zostaną bardzo długo. Każde z zadań, oprócz budowy za pomocą angażującego tekstu, opatrzone jest ciekawymi, kolorowymi ilustracjami, które przyciągną oko dziecka oraz dorosłego.

Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci  – dbasz o dziecko, kup koniecznie książkę

Jeżeli jesteś rodzicem lub opiekunem i dbasz o rozwój dziecka, musisz koniecznie zapoznać się z treścią tej książki oraz zachęcić dziecko do rozwiązania zamieszczonych w niej zagadek i ćwiczeń. Na okładce Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci  znajduje się informacja o tym, że publikacja jest skierowana do dzieci w wieku od 5 do 11 lat. Moim zdaniem śmiało sięgać po nią mogą też i młodsze w wieku już od 4 roku życia. Gorąco polecam.

Ocena: 10/10

Anne Lene Johnsen, Rusz Głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci, Wydawnictwo PWN, 2018

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa PWN. Dziękuję!

Recenzje spektakli na stronie Dziennika Teatralnego

28 czerwca na stronie Dziennika Teatralnego pojawił się mój pierwszy tekst, jego tematem był rewelacyjny spektakl Żyrafa. Tym samym rozpocząłem współpracę z najstarszym portalem teatralnym (ma już 20 lat).

Poniżej znajduje się spis tekstów, które pojawiły się na stronie. Jest on aktualizowany na bieżąco. Zapraszam do lektury!

9.Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkarskich LALKA- NIE-LALKA

Międzynarodowego Festiwalu Szkół Lalkarskich LALKA-NIE-LALKA chyba nie trzeba nikomu przybliżać. Świadczy o tym liczba widzów, którzy po brzegi wypełniali sale podczas 9 edycji festiwalu. Podlaska impreza odbyła się w dniach 18-23 czerwca 2018 r. <czytaj dalej>

Żyrafa – reż. Evgenia Tsichlia, Thanos Sioris – Hop Signor Puppet Theatre (Grecja)

Wypieki na twarzach widzów, owacja na stojąco, korzystający z zaproszenia aktorów tłum na scenie – tak właśnie wyglądało zakończenie spektaklu Żyrafa. Swoją opowieścią Hop Signor Puppet Theatre podbił serca widzów. Świadczyły o tym rozmowy prowadzone jeszcze na drugi dzień po występie Greków na IX Międzynarodowym Festiwalu Szkół Lalkarskich w Białymstoku. <czytaj dalej>

Puszczańskie opowieści – reż. Michał Jarmoszuk – BTL, Koopercja Flug

Mrok sceny roztapia snop światła padający na aktora, który niskim głosem wygłasza: zatapiam się w głąb puszczy. Spokojnie, powoli. Z kieszeni wyciągam małą zielona książeczkę, która poprowadzi mnie tym niezwykłym szlakiem, szlakiem puszczańskich opowieści. Wchodzę do puszczy. Tym samym widz zostaje przeniesiony, wraz z wygłaszającym monolog, w samo centrum dziewiczej natury Podlasia. Tak właśnie zaczynają się Puszczańskie opowieści – ludowe historie zaadaptowane przez aktorów z Białostockiego Teatru Lalek i Kooperację Flug. <czytaj dalej>

Kiedy wszystko było zielone – reż. Avi Zlicha, Dikla Katz – The Key Theatre, Tel Awiw (Izrael)

Przedstawienie Kiedy wszystko było zielone zapada w pamięć. Obecne na wypełnionej po brzegi sali osoby oglądały je z wypiekami na twarzy. Dikla Katz oraz Avi Zlicha, założyciele The Key Theatre, zabrali ich w niesamowitą przygodę, opowiadając o przyjaźni, starzeniu się i naturze. Mimo, że artyści, po swoim występie, otrzymali gromki aplauz, jednak nie wszystkim do końca podobał się spektakl. Należę do tej drugiej grupy. <czytaj dalej>

Żywago po białostocku

żywagoPrzenieść powieść Doktor Żywago na musicalową scenę? Byłem przekonany, że to nie może się udać. Myliłem się. Opowieść o miłości trzech mężczyzn do jednej kobiety i dwóch kobiet do jednego mężczyzny, przedstawiona na deskach Opery i Filharmonii Podlaskiej, wciągnęła i zrobiła na mnie niesamowite wrażenie.<czytaj dalej>

Pięć obywatelstw Izaaka Blumenfelda

pięcioksiąg„Pięcioksiąg Izaaka” to adaptacja opowieści Angela Wagensteina o przygodach Izaaka Jakuba Blumenfelda, Żyda z małego miasteczka położonego niedaleko Drohobycza. Wojciech Kobrzyński wraz z zespołem przenieśli ją na deski Białostockiego Teatru Lalek, nadając historii mężczyzny, który przeżył dwie wojny światowe, trzy obozy koncentracyjne i był obywatelem pięciu ojczyzn, niepowtarzalnego uroku. Ich adaptację ogląda się z taką samą fascynacją, jaka towarzyszy lekturze książki Wagensteina.<czytaj dalej>

Wsi niespokojna, wsi niewesoła

sąsiedziMimo, że spektakl „Sąsiedzi” białostockiego Teatru Dramatycznego w reż. Andrzeja Sadowskiego wywołuje na sali salwy śmiechu, widzowie wychodzą z niego z poczuciem niekomfortowego smaku przegryzienia pigułki gorzkiej ironii oraz przerażenia. A to za sprawą tematyki, po którą sięgnął reżyser – stosunków sąsiedzkich. Chyba każdy z nas ma lub miał sąsiada, który uprzykrzył mu życie. Jednak ten, który trafił się Oli i Maćkowi, przerasta wszelkie oczekiwania.<czytaj dalej>

Bajka nie tylko o chciwości

Bajka o rybakuNa początku „Bajka o rybaku i rybce” była przekazywana drogą ustną. W 1812 roku trafiła ona na karty baśni braci Grimm, a dwadzieścia jeden lat później ukazała się jej poetycka wersja autorstwa Puszkina. Następnie zaczęły się pojawiać kolejne wariacje niesamowitej opowieści, jednak żadna nie mogła równać się z tymi, które nakreśliły mistrzowskie pióra z Niemiec oraz Rosji. Po ostatnią z wymienionych sięgnął Igor Kazakov, przekładając przetłumaczony przez Juliana Tuwima tekst na deski Białostockiego Teatru Lalek. Jak mu to wyszło? Rewelacyjnie.<czytaj dalej>

Pożądanie, miłość i śmierć

TurandotToksyczne związki są trendy. Opowieści, w których on szuka w kobiecie ideału, a ona odpowiada na owo uczucie zniszczeniem, cieszą się wielkim zainteresowaniem wśród artystów. Jednak Giacomo Puccini wykonał w swojej „Turandot” sekcję fatalnego uczucia w sposób arcymistrzowski. Teraz po niemal wieku od premiery, losy chińskiej księżniczki i tatarskiego księcia można śledzić na deskach Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Za reżyserię odpowiada Marek Weiss, który z inscenizacją „Turandot” zmierzył się po raz trzeci.<czytaj dalej>

Opowieść o morderczej roślinie

BTL Horror ShopJuż nie trzeba jechać do Nowego Jorku, by obejrzeć brodwayowski musical „Little Shop of Horrors”. Słynna, rozśpiewana opowieść o morderczej roślinie zawitała na polskie teatralne deski. To, co ten spektakl robi z widzami Białostockiego Teatru Lalek, jest nie do opisania. Wszyscy wychodzą z sali zarówno rozbawieni, jak też pozytywnie zszokowani.<czytaj dalej>

Naga prawda o „Dzikich buhajach”

kogut w rosole„Kogut w rosole” jest na pewno historią adresowaną do kobiet. Jednak perypetie początkujących tancerzy erotycznych niosą uniwersalne przesłanie skierowane również do mężczyzn. Marek Gierszał wyreżyserował w białostockim Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki, które nie tylko bawi, ale i uczy.<czytaj dalej>

Straszny dwór w Twoim domu

straszny dwór

Już 19 listopada o godzinie 19:00 odbędzie się premiera bezpłatnej platformy streamingowej Teatru Wielkiego – Opery Narodowej!

Pierwszym spektaklem transmitowanym za jej pośrednictwem będzie Straszny dwór Stanisława Moniuszki, uznawany za jedną z najważniejszych polskich oper. Reżyserię powierzono Davidowi Pountneyowi, reprezentantowi światowej ekstraklasy operowej, brytyjskiemu wizjonerowi, który zmierzy się z legendą „polskiej opery narodowej”.
O swojej wizji reżyser opowiada tak: https://www.youtube.com/watch?v=2ITWYy7OUHg

Transmisja, którą poprowadzą Małgorzata Walewska oraz Wojciech Pszoniak, rozpocznie się o godzinie 19:00 na vod.teatrwielki.pl

Spektakl będzie również transmitowany za pośrednictwem The Opera Platform.

Sońka – spektakl

Krótki powrót do Sońki, precyzując do historii przedstawionej w książce, o której pisałem TUTAJ.

Od tego weekendu można obejrzeć Sońkę w Białostockim Teatrze Dramatycznym. Adaptacją zajął się sam Ignacy Karpowicz (autor Sońki), a reżyserią Agnieszka Korytkowska-Mazur (dyrektor Teatru Dramatycznego w Białymstoku). Zapowiada się ciekawie!

fot.Bartek Warzecha

fot.Bartek Warzecha

fot.Bartek Warzecha

Storna spektaklu: http://dramatyczny.pl/spektakl/sonka/

Starość aksolotla – prototyp książki przyszłości

Jak będzie wyglądać przyszłość książki? O tym może świadczyć ta grafika.

 

źródło: http://jacekdukaj.allegro.pl

Tak właśnie wygląda najnowsza powieść Jacka Dukaja, nosząca tytuł Starość aksolotla. Całość jest kompozycją tekstu oraz grafik, które dostępne są jedynie w wersji cyfrowej. Do tego książkę zapowiada wideo

Novum w polskiej literaturze jest to, że możemy wydrukować figurki bohaterów– postaci dwóch robotów. Dzięki czemu czytelnik otrzymuje nie tylko gadżet, ale może zobaczyć i dotknąć wyobrażenia autora książki.

W trakcie lektury Starości aksolotla poprosiłem kilka firm o pomoc w wydruku 3D projektów mechów. Od większości z nich otrzymałem odpowiedzi takie jak:

„Niestety przesłane modele odznaczają się dużym stopniem skomplikowania i poprawny ich wydruk będzie bardzo trudny, stąd zmuszeni jesteśmy odmówić na Pana propozycję. Dodam od siebie iż jeżeli znajdzie Pan firmę która wydrukuje figurki dla Pana z chęcią obejrzałbym zdjęcia wydruków.”

„Za dużo szczegółów (…) tego nikt Ci nie wydrukuje!”

„(…) koszt wydrukowania takiej figurki to około 250 PLN przy najgorszej jakości powierzchni”

Jednak udało mi się znaleźć Partnera, który podjął się zadania. Jest nim wrocławska firma Three Dimensions Lab . To co od nich otrzymałem, przeszło moje oczekiwania.

Wydruk 3D postaci z książki Dukaja jest możliwy. Nawet tej wyróżniającej się szczegółami. Spójrzmy jak okazjonalnie się prezentują:

Zafascynowany efektami poprosiłem Pana Piotra z Three Dimensions Lab o opowiedzenie jak wyglądał wydruk 3D figurek oraz jak zapatruje się na takie rozwiązania w przyszłości książki. Oto czego się dowiedziałem:

Na czas wydruku 3D składa się kilka czynników. Najistotniejsze to: wysokość modelu, wielkość w pozostałych wymiarach oraz jakościowy parametr, którym jest tzw. wysokość warstwy.
W naszym przypadku figurki były smukłe i wysokie. Budowane były z tworzywa PLA (Polilaktyd) biodegradowalnego, wytwarzanego z mączki kukurydzianej. Modele zostały wydrukowane w wielkości zaproponowanej przez autora książki, tj. 150mm na warstwie 0.2mm. Oznacza to, iż warstw było 750 na całą sylwetkę. Ze względu na smukłość (mały przekrój poprzeczny) budowały się jedynie przez około 5 godzin każda. Naszym rekordem jest figurka o wysokości 300mm, na warstwie 0.1mm, druk trwał wtedy około 40 godzin.

Osobiście uważam, że druk 3D jest to naprawdę ciekawym sposobem na pobudzenie zmysłów czytelnika. Przede wszystkim te modele są obłędne i robią wrażenie. Osoba czytająca książkę może zobaczyć, dotknąć, postawić obok siebie figurkę 3D, która przenosi doznania na jeszcze wyższy poziom. Natomiast osobom o mniej wybujałej wyobraźni wydruk trójwymiarowych modeli pozwoli lepiej wczuć się w klimat powieści. Podsumowując myślę, że jest to bardzo kreatywne wykorzystanie technologii przyrostowych (druk 3D), które przenosi czytelnika jeszcze bliżej świata zobrazowanego w książce, a przy okazji popularyzuje nowoczesne technologie.

Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia kwestia ceny. Wydruk jest pięć razy tańszy niż określiła to firma , którą cytowałem na początku tekstu. Aby się o tym przekonać wystarczy tylko zajrzeć na stronę http://threedimensionslab.com i wgrać projekt do wyceny.

Dziękuję firmie Three Dimensions Lab za pomoc w przygotowaniu tego tekstu i wydruku figurek, a także za miłą konwersację. Dzięki wielkie!

Projekty figurek dostępne są na stronie http://jacekdukaj.allegro.pl/#druk3d

Texas Jim –kilka słów o sztuce

O tym, że western można wystawić na teatralnej scenie, a do tego zrobić z niego takie widowisko, że publiczność niemal cały czas się śmieję, przekonałem się oglądając Texas Jima w Białostockim Teatrze Lalek. Dawno nie widziałem tak doskonale wyreżyserowanej sztuki.

O wyjątkowości spektaklu może świadczyć już ilość osób chętnych do jego obejrzenia. Cała sala zapełniona była po brzegi. Z niecierpliwością na odsłonięcie kurtyny czekali zarówno młodzi, ich rodzice, jak też i osoby starsze. Co w tym dziwnego? Texas Jim jest wystawiany w białostockich Lalkach od dwóch lat, a wciąż przyciąga tłumy.

Po odsłonięciu kurtyny od razu zostałem przeniesiony w realia kowbojskiego świata, w którym tytułowy bohater (Ryszard Doliński), zwany smutnym kowbojem, zostaje wysłany z misją do Bangtown, z którego mieszkańcami-poszukiwaczami złota nie ma kontaktu. Ową mieściną władają bracia Brozer: Kain, Cham i Kanaan (Michał Jarmoszuk, Mateusz Smaczny, Błażej Piotrowski). Kiedyś byli bandytami, których schwytał Texas Jim, ale teraz, jak zapewniają wszystkich, przeszli resocjalizację i brzydzą się gangsterką. Jim po drodze spotyka, artystkę bardzo dramatyczną Desolacion Rodriguez (Sylwia Janowicz-Dobrowolska), z którą dociera do miasta i w tym momencie zostałem wciągnięty wir niesamowicie wesołej przygody, którą na chwilę przerwała teatralna przerwa.

Jak potoczyły się dalsze losy Texas Jima? Tego dowie się każdy, kto obejrzy spektakl. Naprawdę warto!

Jest on na pewno czymś więcej niż godnym podziwu odegraniem ról. Reżyser Paweł Aigner sięgnął po dość stary tekst, Pierre Gripari napisał Texas Jim ou le coboye triste w 1977 roku, dostosowując go do odbioru przez współczesnego widza. Widoczne jest to w oprawie – pojawiają się wstawki wideo, jednym z miejsc, w którym przez chwilę rozgrywa się akcja, jest reżyserka dźwiękowca, jak też w warstwie tematycznej – w inicjującej akcję dramatu rozmowie przywołana jest postać Borysa Szyca, w jednym z dialogów zostają mocno wyartykułowane słowa przywołujące na myśl nazwę partii Prawo i Sprawiedliwość.

Texsas Jim to nie tylko western, to przede wszystkim komentarz do otaczającej nas rzeczywistości . Bohaterowie pod teatralnym płaszczem walki dobra ze złem, krytykują przedstawicieli prawa, duchowieństwa, polityków, złoczyńców, rasizm, mit amerykańskiego bohatera, popkulturę, a nawet samych siebie – Texsas Jim stwierdza, że „prawdziwi mężczyźni nie chodzą do teatru”. Obrywa się każdemu, nawet mieszkańcom Krakowa.

Reżyserując teatralny-western Aigner zwrócił również uwagę na dobór obsady. Texas Jim jest udanym połączeniem doświadczonego aktorstwa z nowym, spojrzeniem na sztukę. Obok znanych aktorów, takich jak: Ryszard Doliński, Piotr Damulewicz, Adam Zieleniecki, czy też Barbara Muszyńska-Piecka pojawiają się młode osoby, które niedawno opuściły mury akademii teatralnej. Ma to również bezpośredni związek z tekstem dramatu.

Wielkim atutem spektaklu jest warstwa językowa. Mnóstwo w niej gier słownych (np. zabawa znaczeniami wyrazów, wprowadzenie zamierzonych przejęzyczeń, słowo cowboy tłumaczone jest jako syn krowy, czyli cielak) oraz śmiesznych powiedzonek (typu: częstowany skrętem z marihuany Texas Jim odpowiada: „Przyjechali kowboje, każdy pali swoje”). Obecne są też wulgaryzmy, tekst jest nimi lekko nasycony, pełniące bardzo ważną rolę ekspresywnego podkreślenia dramatu sytuacji.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na cztery wyjątkowe role. Pierwszą jest postać głównego bohatera. Stylizowany na wszystkich znanych z ekranu macho, jest tylko ich wielką parodią. Jest stary, gruby, często wypowiadający oklepane kwestie, z przerysowaną manierą ruchów. Pozostałe trzy należą do młodego pokolenia aktorów. To w jaki sposób Michał Jarmoszuk, Mateusz Smaczny i Błażej Piotrowski zamienili się w przestępców (noszących imiona przeklętych bohaterów z biblijnego początku ludzkości) naprawdę zasługuje na podziw. Ich pomalowane na biało twarze z uwidocznieniem czerwieni ust od razu przywołały w mej pamięci Jokera z Batmana. Natomiast ubiór oraz styl poruszania się (często chodzą rzędem za sobą, wyważając każdy swój krok) skojarzyły się z bandą Alexa DeLargea z ekranizacji Mechanicznej pomarańczy. Doskonała robota!

Pełen zachwytu nad spektaklem wiem, że na pewno wybiorę się na Texas Jima ponownie. Wystawiam najwyższą notę.

Ocena: 10/10

Pierre Gripari Texas Jim, reżyseria Paweł Aigner, Białostocki Teatr Lalek

Strona spektaklu