Białostocki Teatr Lalek

Recenzje spektakli na stronie Dziennika Teatralnego

28 czerwca na stronie Dziennika Teatralnego pojawił się mój pierwszy tekst, jego tematem był rewelacyjny spektakl Żyrafa. Tym samym rozpocząłem współpracę z najstarszym portalem teatralnym (ma już 20 lat).

Poniżej znajduje się spis tekstów, które pojawiły się na stronie. Jest on aktualizowany na bieżąco. Zapraszam do lektury!

9.Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkarskich LALKA- NIE-LALKA

Międzynarodowego Festiwalu Szkół Lalkarskich LALKA-NIE-LALKA chyba nie trzeba nikomu przybliżać. Świadczy o tym liczba widzów, którzy po brzegi wypełniali sale podczas 9 edycji festiwalu. Podlaska impreza odbyła się w dniach 18-23 czerwca 2018 r. <czytaj dalej>

Żyrafa – reż. Evgenia Tsichlia, Thanos Sioris – Hop Signor Puppet Theatre (Grecja)

Wypieki na twarzach widzów, owacja na stojąco, korzystający z zaproszenia aktorów tłum na scenie – tak właśnie wyglądało zakończenie spektaklu Żyrafa. Swoją opowieścią Hop Signor Puppet Theatre podbił serca widzów. Świadczyły o tym rozmowy prowadzone jeszcze na drugi dzień po występie Greków na IX Międzynarodowym Festiwalu Szkół Lalkarskich w Białymstoku. <czytaj dalej>

Puszczańskie opowieści – reż. Michał Jarmoszuk – BTL, Koopercja Flug

Mrok sceny roztapia snop światła padający na aktora, który niskim głosem wygłasza: zatapiam się w głąb puszczy. Spokojnie, powoli. Z kieszeni wyciągam małą zielona książeczkę, która poprowadzi mnie tym niezwykłym szlakiem, szlakiem puszczańskich opowieści. Wchodzę do puszczy. Tym samym widz zostaje przeniesiony, wraz z wygłaszającym monolog, w samo centrum dziewiczej natury Podlasia. Tak właśnie zaczynają się Puszczańskie opowieści – ludowe historie zaadaptowane przez aktorów z Białostockiego Teatru Lalek i Kooperację Flug. <czytaj dalej>

Kiedy wszystko było zielone – reż. Avi Zlicha, Dikla Katz – The Key Theatre, Tel Awiw (Izrael)

Przedstawienie Kiedy wszystko było zielone zapada w pamięć. Obecne na wypełnionej po brzegi sali osoby oglądały je z wypiekami na twarzy. Dikla Katz oraz Avi Zlicha, założyciele The Key Theatre, zabrali ich w niesamowitą przygodę, opowiadając o przyjaźni, starzeniu się i naturze. Mimo, że artyści, po swoim występie, otrzymali gromki aplauz, jednak nie wszystkim do końca podobał się spektakl. Należę do tej drugiej grupy. <czytaj dalej>

Żywago po białostocku

żywagoPrzenieść powieść Doktor Żywago na musicalową scenę? Byłem przekonany, że to nie może się udać. Myliłem się. Opowieść o miłości trzech mężczyzn do jednej kobiety i dwóch kobiet do jednego mężczyzny, przedstawiona na deskach Opery i Filharmonii Podlaskiej, wciągnęła i zrobiła na mnie niesamowite wrażenie.<czytaj dalej>

Pięć obywatelstw Izaaka Blumenfelda

pięcioksiąg„Pięcioksiąg Izaaka” to adaptacja opowieści Angela Wagensteina o przygodach Izaaka Jakuba Blumenfelda, Żyda z małego miasteczka położonego niedaleko Drohobycza. Wojciech Kobrzyński wraz z zespołem przenieśli ją na deski Białostockiego Teatru Lalek, nadając historii mężczyzny, który przeżył dwie wojny światowe, trzy obozy koncentracyjne i był obywatelem pięciu ojczyzn, niepowtarzalnego uroku. Ich adaptację ogląda się z taką samą fascynacją, jaka towarzyszy lekturze książki Wagensteina.<czytaj dalej>

Wsi niespokojna, wsi niewesoła

sąsiedziMimo, że spektakl „Sąsiedzi” białostockiego Teatru Dramatycznego w reż. Andrzeja Sadowskiego wywołuje na sali salwy śmiechu, widzowie wychodzą z niego z poczuciem niekomfortowego smaku przegryzienia pigułki gorzkiej ironii oraz przerażenia. A to za sprawą tematyki, po którą sięgnął reżyser – stosunków sąsiedzkich. Chyba każdy z nas ma lub miał sąsiada, który uprzykrzył mu życie. Jednak ten, który trafił się Oli i Maćkowi, przerasta wszelkie oczekiwania.<czytaj dalej>

Bajka nie tylko o chciwości

Bajka o rybakuNa początku „Bajka o rybaku i rybce” była przekazywana drogą ustną. W 1812 roku trafiła ona na karty baśni braci Grimm, a dwadzieścia jeden lat później ukazała się jej poetycka wersja autorstwa Puszkina. Następnie zaczęły się pojawiać kolejne wariacje niesamowitej opowieści, jednak żadna nie mogła równać się z tymi, które nakreśliły mistrzowskie pióra z Niemiec oraz Rosji. Po ostatnią z wymienionych sięgnął Igor Kazakov, przekładając przetłumaczony przez Juliana Tuwima tekst na deski Białostockiego Teatru Lalek. Jak mu to wyszło? Rewelacyjnie.<czytaj dalej>

Pożądanie, miłość i śmierć

TurandotToksyczne związki są trendy. Opowieści, w których on szuka w kobiecie ideału, a ona odpowiada na owo uczucie zniszczeniem, cieszą się wielkim zainteresowaniem wśród artystów. Jednak Giacomo Puccini wykonał w swojej „Turandot” sekcję fatalnego uczucia w sposób arcymistrzowski. Teraz po niemal wieku od premiery, losy chińskiej księżniczki i tatarskiego księcia można śledzić na deskach Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Za reżyserię odpowiada Marek Weiss, który z inscenizacją „Turandot” zmierzył się po raz trzeci.<czytaj dalej>

Opowieść o morderczej roślinie

BTL Horror ShopJuż nie trzeba jechać do Nowego Jorku, by obejrzeć brodwayowski musical „Little Shop of Horrors”. Słynna, rozśpiewana opowieść o morderczej roślinie zawitała na polskie teatralne deski. To, co ten spektakl robi z widzami Białostockiego Teatru Lalek, jest nie do opisania. Wszyscy wychodzą z sali zarówno rozbawieni, jak też pozytywnie zszokowani.<czytaj dalej>

Naga prawda o „Dzikich buhajach”

kogut w rosole„Kogut w rosole” jest na pewno historią adresowaną do kobiet. Jednak perypetie początkujących tancerzy erotycznych niosą uniwersalne przesłanie skierowane również do mężczyzn. Marek Gierszał wyreżyserował w białostockim Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki, które nie tylko bawi, ale i uczy.<czytaj dalej>

Texas Jim –kilka słów o sztuce

O tym, że western można wystawić na teatralnej scenie, a do tego zrobić z niego takie widowisko, że publiczność niemal cały czas się śmieję, przekonałem się oglądając Texas Jima w Białostockim Teatrze Lalek. Dawno nie widziałem tak doskonale wyreżyserowanej sztuki.

O wyjątkowości spektaklu może świadczyć już ilość osób chętnych do jego obejrzenia. Cała sala zapełniona była po brzegi. Z niecierpliwością na odsłonięcie kurtyny czekali zarówno młodzi, ich rodzice, jak też i osoby starsze. Co w tym dziwnego? Texas Jim jest wystawiany w białostockich Lalkach od dwóch lat, a wciąż przyciąga tłumy.

Po odsłonięciu kurtyny od razu zostałem przeniesiony w realia kowbojskiego świata, w którym tytułowy bohater (Ryszard Doliński), zwany smutnym kowbojem, zostaje wysłany z misją do Bangtown, z którego mieszkańcami-poszukiwaczami złota nie ma kontaktu. Ową mieściną władają bracia Brozer: Kain, Cham i Kanaan (Michał Jarmoszuk, Mateusz Smaczny, Błażej Piotrowski). Kiedyś byli bandytami, których schwytał Texas Jim, ale teraz, jak zapewniają wszystkich, przeszli resocjalizację i brzydzą się gangsterką. Jim po drodze spotyka, artystkę bardzo dramatyczną Desolacion Rodriguez (Sylwia Janowicz-Dobrowolska), z którą dociera do miasta i w tym momencie zostałem wciągnięty wir niesamowicie wesołej przygody, którą na chwilę przerwała teatralna przerwa.

Jak potoczyły się dalsze losy Texas Jima? Tego dowie się każdy, kto obejrzy spektakl. Naprawdę warto!

Jest on na pewno czymś więcej niż godnym podziwu odegraniem ról. Reżyser Paweł Aigner sięgnął po dość stary tekst, Pierre Gripari napisał Texas Jim ou le coboye triste w 1977 roku, dostosowując go do odbioru przez współczesnego widza. Widoczne jest to w oprawie – pojawiają się wstawki wideo, jednym z miejsc, w którym przez chwilę rozgrywa się akcja, jest reżyserka dźwiękowca, jak też w warstwie tematycznej – w inicjującej akcję dramatu rozmowie przywołana jest postać Borysa Szyca, w jednym z dialogów zostają mocno wyartykułowane słowa przywołujące na myśl nazwę partii Prawo i Sprawiedliwość.

Texsas Jim to nie tylko western, to przede wszystkim komentarz do otaczającej nas rzeczywistości . Bohaterowie pod teatralnym płaszczem walki dobra ze złem, krytykują przedstawicieli prawa, duchowieństwa, polityków, złoczyńców, rasizm, mit amerykańskiego bohatera, popkulturę, a nawet samych siebie – Texsas Jim stwierdza, że „prawdziwi mężczyźni nie chodzą do teatru”. Obrywa się każdemu, nawet mieszkańcom Krakowa.

Reżyserując teatralny-western Aigner zwrócił również uwagę na dobór obsady. Texas Jim jest udanym połączeniem doświadczonego aktorstwa z nowym, spojrzeniem na sztukę. Obok znanych aktorów, takich jak: Ryszard Doliński, Piotr Damulewicz, Adam Zieleniecki, czy też Barbara Muszyńska-Piecka pojawiają się młode osoby, które niedawno opuściły mury akademii teatralnej. Ma to również bezpośredni związek z tekstem dramatu.

Wielkim atutem spektaklu jest warstwa językowa. Mnóstwo w niej gier słownych (np. zabawa znaczeniami wyrazów, wprowadzenie zamierzonych przejęzyczeń, słowo cowboy tłumaczone jest jako syn krowy, czyli cielak) oraz śmiesznych powiedzonek (typu: częstowany skrętem z marihuany Texas Jim odpowiada: „Przyjechali kowboje, każdy pali swoje”). Obecne są też wulgaryzmy, tekst jest nimi lekko nasycony, pełniące bardzo ważną rolę ekspresywnego podkreślenia dramatu sytuacji.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na cztery wyjątkowe role. Pierwszą jest postać głównego bohatera. Stylizowany na wszystkich znanych z ekranu macho, jest tylko ich wielką parodią. Jest stary, gruby, często wypowiadający oklepane kwestie, z przerysowaną manierą ruchów. Pozostałe trzy należą do młodego pokolenia aktorów. To w jaki sposób Michał Jarmoszuk, Mateusz Smaczny i Błażej Piotrowski zamienili się w przestępców (noszących imiona przeklętych bohaterów z biblijnego początku ludzkości) naprawdę zasługuje na podziw. Ich pomalowane na biało twarze z uwidocznieniem czerwieni ust od razu przywołały w mej pamięci Jokera z Batmana. Natomiast ubiór oraz styl poruszania się (często chodzą rzędem za sobą, wyważając każdy swój krok) skojarzyły się z bandą Alexa DeLargea z ekranizacji Mechanicznej pomarańczy. Doskonała robota!

Pełen zachwytu nad spektaklem wiem, że na pewno wybiorę się na Texas Jima ponownie. Wystawiam najwyższą notę.

Ocena: 10/10

Pierre Gripari Texas Jim, reżyseria Paweł Aigner, Białostocki Teatr Lalek

Strona spektaklu

After Play – kilka słów o sztuce

Podczas pierwszego spotkania dwójki nieznajomych w moskiewskiej restauracji, padło wiele słów. On mówił o samodzielności swoich dzieci, ubolewał nad śmiercią żony, snuł opowieść o życiu zawodowego muzyka Operowego. Ona zdradzała mu tajemnice urokliwego zarządzania gospodarstwem wuja, szczyciła się przyjaźnią z niemal idealnym mężczyzną. Na drugi dzień, gdy spotkali się w tym samym miejscu, czar prysł.

Każde ich słowo okazuje się „małą fikcją”. Zaczynają się przepraszać, dopowiadać szczegóły do historii z zeszłego dnia, a przy tym wpadają w coraz większe „pułapki słowne”. Prawda okazuje się zupełnie inna, a oni sami obdzierając się z masek wspaniałości, pozostawiają to co szare, zwyczajne i pospolite.

Tak w skrócie wygląda fabuła After Play Briana Friela. Sztukę w reżyserii Bogdana Michalika można obejrzeć w Białostockim Teatrze Lalek. W role spotykających się przypadkiem bohaterów wcielili się Sylwia Janowicz-Dobrowolska oraz Ryszard Doliński.

O tej inscenizacji można wiele pisać. Twórcy zadbali o każdy szczegół, od nadania scenie kawiarnianego wyglądu, przez stroje i rekwizyty, przyciągającą uwagę zabawę drugim planem (przesuwają się po nim miniaturowe przedmioty, typu kolejka, konik na biegunach), po subtelną zabawę światłem. W tle słychać dźwięki Little Thing Jesus Tomasz Stańko Quartet.

Wchodząc na salę od razu czuć kawiarnianą kameralność. Gdy rozpoczyna się spektakl światło pada na stolik, przy którym już siedzi Sylwia Janowicz-Dobrowolska, później na leżące nieopodal krzesła, wtedy na scenie pojawia się Ryszard Doliński obładowany bagażem i talerzami z jedzeniem. Zaczyna się spokojna rozmowa, która szybko przybiera formę, o jakiej pisałem na początku.

After Play można oglądać jako spotkanie dwóch nieznajomych. Jednak warto pokusić o zwrócenie uwagi, kim są naprawdę. On jest bratem Trzech sióstr, ona siostrzenicą Wujaszka Wani, czyli pochodzą z dramatów Czechowa. After Play pozwala widzom śledzić dalsze ich losy.

Firelowi udało się zachować to co Czechowowi bliskie, sentymentalizm i okrutny świat, w którym próbuje odnaleźć się przytłoczona mnóstwem problemów jednostka. Doskonale zostało uwidocznione, charakterystyczne dla twórczości pisarza, dochodzenie do prawdy za pomocą wypowiedzi, w których mieszają się ironia, smutek i rozczarowanie.

Spektakl w reżyserii Bogdana Michalika jest dowodem na to, że w dobie cyfryzacji teatr może obyć się bez wideo czy też animacji atakujących widza. Wystarczy tylko dwóch świetnych aktorów i ciekawy tekst. Tyle wystarczy, by wywołać u widza wspomnienie sztuki, nawet kilka dni po jej obejrzeniu.

Ocena 10/10

Briana Friel After Play, reżyseria Bogdan Michalik, Białostocki Teatr Lalek

Strona spektaklu