Najnowszy film Aronofskyego jest skierowany tylko do określonych grup odbiorców. Jeśli nie lubisz dzieł kinematografii przepełnionych symboliką, w czasie których, a także po których należy myśleć lub nie uważasz się za artystę, nie wybieraj się do kina. Jeżeli jednak należysz do jednej z wymienionych grup, obowiązkowo wybierz się na film. Jest piorunujący.
Jeszcze jedno, nie sugeruj się zapowiedzią. Zapowiada niezły horror, w rzeczywistości Mother! nie ma nic wspólnego z filmami wywołującymi gęsią skórkę ze strachu.
Mother! – film o mężczyźnie i kobiecie
W pierwszym ujęciu pokazana jest płonąca kobieta. Później mężczyzna stawia diament, czym powoduje przeistoczenie zniszczonego mieszkania w świeże, częściowo odremontowane. Następnie widz widzi budzącą się kobietę, która wstaje i szuka swego męża.
Szybko dowiadujemy się, że bezimienny mężczyzna i kobieta są mieszkańcami domu, a ten należy do pierwszego z nich. Kiedyś budynek spłonął, ale pojawiła się ona i rozpoczęła remont. Mężczyzna, który jest artystą, nazywa kobietę inspiracją, która nie tylko ciałem, ale i pracą przy odnowieniu domu, pozwoliła mu na dalsze tworzenie. Kłopot w tym, że w chwili zapoznania się z bohaterami Mother! widz poznaje mężczyznę w stanie bezpłodności artystycznej. Pewnego wieczoru do domu puka niespodziewany gość. Wówczas mężczyzna zaczyna zachowywać się dziwnie obdarzać dziwnymi uczuciami nie te osoby, które powinien, a ona dostrzegać nietypowe rzeczy.
Mimo, że główną rolę reżyser powierzył Jennifer Lawrence, jednak to Javier Bardem wzbudził moje zainteresowanie. Oboje aktorzy wielokrotnie pokazali, że potrafią świetnie zagrać, ale w Mother! Bardem przeszedł samego siebie. Potrafi wzbudzić u widza emocje i zacząć nimi żonglować.
Kiedy upływają dwie godziny filmu? Nie wiadomo, dla mnie na pewno szybko. Podobno niektórzy nudzą się na Mother!, ja czułem się jakbym był wciągnięty w psychodeliczny sen.
Mother! – arcydzieło absurdu
W przypadku odbioru tego filmu obowiązkowe jest uruchomienie szarych komórek, aby dokonywać prób rozszyfrowania poszczególnych elementów. Mother! zaczyna się od wprowadzenia widza w strefę wypełnioną tajemnicami, z teraźniejszości oraz przeszłości, a kończy się na absurdalnych scenach.
I to one są najpiękniejsze, gdy potrafi się je odczytywać. Tak jak w Źródle (o wiele prostszym w odbiorze niż Mother!) mamy do czynienia z metaforami, symboliką, które wplecione w scenariusz o nim, o niej i gościach w ich domu, zmieniają film w poezję ruchomego obrazu. Ten film odbiera się jak czytanie wiersza lub metafizycznej historii.
Absurd tworzy opowieść wielowymiarową, którą można odczytywać dwojako- nadawać bohaterom biblijne role lub pozbawiać tej religijnego charakteru na rzecz ludzkiego aktu tworzenia.
Mother! – ocena
Film odebrałem bardzo osobiście. Czasami zdarza się , że trafiamy na filmy, których potrzebujemy. Ja takiego szukałem. Mimo, że jest trudny w odbiorze i zaprząta myśli na długo po projekcji, wzbogacił mnie i dał do myślenia. Uznaję go za równy Źródłu Aronofskyego i daję najwyższą ocenę.
Ocena 10/10
Darren Aronofsky, Mother!, 2017