Pierwszy raz powieść Chucka Hogana i Guillermo del Toro ukazała się w Polsce 10 listopada 2010 roku. Wydawcą była Nasza Księgarnia, tłumaczeniem zajęła się Anna Klingofer. Pamiętam, że publikacja narobiła trochę zamieszania – nic dziwnego przecież jednym z autorów był reżyser Labiryntu Fauna. Jednak tylko na tym chwilowym zamieszaniu się skończyło, bo druga część trylogii jedynie została zapowiedziana, no i otrzymała okładkę, która wyglądała tak:
A potem zapadała długa literacka cisza. Przerwało ją pojawienie się serialu opartego na książce, a wraz z nim Wirus pojawił się ponownie. Tym razem dzięki Wydawnictwu Zysk i Spółka. Autorem tłumaczenia była także Anna Klingofer.
Wirus, bo o tym tytule mowa, to książka niezwykła. Choć ciężko przekonać mnie do historii o wampirach, ta wciągnęła mnie tak, że książkę przeczytałem za jednym podejściem. Co w niej tak wyjątkowego? Oto trzy powody dlaczego warto przeczytać pierwszą część trylogii:
Pierwszym, jest fabuła. Oprócz gonitwy czwórki bohaterów po Nowym Jorku, w celu opanowania epidemii oraz powalczenia z wampirami, czytelnik znajduje drugą historię z czasów II Wojny Światowej, powiązaną ze współczesnymi wydarzeniami. Jej bohaterami są: Żyd, nazista i wampir, a miejscem akcji obóz koncentracyjny. Taka mieszanka musi eksplodować lub okazać się niewypałem. Na szczęście literacka bomba wybucha i to na samym początku książki.
O drugim powodzie wspomniałem powyżej. Wiele książek o wampirach zanudzało mnie. Do tego trzeba dodać, szmirowate Zmierzchy i inne ”monster haje”, które z groźnych krwiopijców uczyniły przewrażliwione postaci z dylematami współczesnego gimbusa. Tego nie ma u Hogana i del Toro! W Wirusie znajdujemy silne wampiry i ich przemienione ofiary, z których większość przypomina zachowaniem klasyczne zombie.
Trzecim powodem jest walka dobra ze złem. Jak wspomniałem we wpisie dotyczącym Wilka Pośród Nas, nie lubię gdy twórcy przeinaczają model postaci, który przez lata był pokazywany w określony sposób. Podobnie jestem przeciwny, gdy czytam książkę lub oglądam film, w których bohaterowie reprezentujący niegdyś ciemną stronę mocy są przedstawiani w sposób pozytywny, kierują się zupełnie innymi wartościami niż ich pierwowzory. Na szczęście, w pierwszej części trylogii del Toro i Hogana, ciemna strona pozostaje tą, która kontrastuje z dobrą.
Zachęcając do lektury nowego wydania Wirusa, mam cichą nadzieję, że Wydawnictwo Zysk i Spółka szybko umożliwi polskim czytelnikom przeczytanie dwóch kolejnych tomów. Czego życzę sobie i osobom zaglądającym na Bazgrołek.
Ocena: 9/10
Chuck Hogan, Guillermo del Toro Wirus, Zysk i Spółka, 2014
Miałam przyjemność czytać tę powieść całkiem nie tak dawno temu. Zgadzam się z tym, co napisałeś. Bardzo dobra książka. W końcu wampir to wampir, krwiopijca, potwór, którego należy się bać, a nie wzdychać do niego po nocach i robić maślane oczy. Liczę na to, że Wydawca nie będzie kazał nam długo czekać na kontynuację. Jestem strasznie ciekawa, jak też dalej potoczy się historia. Serialu póki co nie mam w planach. Wpierw chciałabym zapoznać się z „papierową” wersją 🙂
Sylwio! Dziękuję za komentarz. Zajrzyj jutro na Bazgrołka, podam 3 powody, dla których należny omijać serial 🙂 Czy wiesz, że powstała adaptacja komiksowa `Wirusa`?. Więcej o niej w tekście [link]
Jak nie zapomnę, to z pewnością zajrzę 🙂
Zapomniałam dodać, że nie, nie wiedziałam, iż powstał jeszcze do tego komiks 🙂 Z chęcią bym go przejrzała. Ciekawe, czy moje wyobrażenie niektórych scen pokrywałoby się choć w części z tym, co zostało przedstawione w wersji komiksowej 🙂
Też czekam na kolejne części w języku polskim.
Kurczę, a ja zaczęłam oglądać serial, zanim dowiedziałam się, że jest książka. No nic, w wolnej chwili to nadrobię. 😉