Zgodnie z obietnicą daną niemalże równo rok temu – ponownie sięgam po kryminalną twórczość Stephena Kinga. Zachęcony zeszłoroczną lekturą Pana Mercedesa, a także by sprawdzić jak radzi sobie w kolejnej detektywistycznej powieści, dobrze wszystkim znany mistrz horroru, podjąłem lekturę Znalezione nie kradzione.
Pod szyldem kryminalnej historii mamy do czynienia z rozważaniami nad życiem i wpływem, jaki na losy jednostki może mieć twórczość pisarza. Dwaj główni bohaterowie to zupełne charakterologiczne przeciwieństwa, dla których wzorem jest twórczość tego samego pisarza. Ta opowiada o nonkonformistycznej postaci Jimmy`ego Golda – „Uciekiniera”.
Morris Bellamy, pierwszy z bohaterów, nie zgadza się na losy jakimi się potoczyło życie Jimme`ego Golda i decyduje się na zemstę na twórcy postaci – Johnie Rothsteinie. Skutkuje to śmiercią pisarza i kradzieżą nieopublikowanej części jego twórczości. Niestety nie dane jest Morrisowi zagłębienie się w lekturze zdobytego łupu. Trafia do więzienia. Co najśmieszniejsze, 36-letni wyrok dotyczy zbrodni, która bezpośrednio nie jest związana z napadem na pisarza.
Drugim bohaterem jest nastolatek Pete Saubers, syn jednej z ofiar Pana Mercedesa. Znajduje on niedaleko swojego domu łup Bellamy`ego – nieopublikowaną twórczość Rothsteina oraz 20 tys. dolarów w gotówce. Chłopiec wykorzystuje okazję, aby anonimowo wesprzeć rodziców, którzy po wypadku z udziałem Pana Mercedesa znaleźli się w trudnej sytuacji. Z czasem Pete poznaje także twórczość Rothsteina, również tę zamieszczoną w kilkudziesięciu moleskinach, i podobnie jak Bellamy jest nią zafascynowany.
Czytając Znalezione nie kradzione każdy może utożsamić się z maksymą Jimmy`ego Golda: „Wszystko gówno znaczy”. Jednak tak jak Pete czy Morris może ją różnie rozumieć i w odmienny sposób wykorzystywać w życiu codziennym. Tocząca się kryminalna opowieść jest doskonałym tłem dla przekazu mówiącego o tym, że to od nas samych, naszego charakteru i nastawienia do życia zależy to jak się zachowamy i jakimi osobowościami się staniemy. Dwaj bohaterowie, których losy nieustannie się przeplatały – mieszkali jako nastolatkowie w tym samym domu, obaj spędzali dużo czasu nad książkami oraz obu zafascynowała twórczość tego samego pisarza – wybrali różne drogi samorealizacji pod szyldem „Wszystko gówno znaczy”.
Znalezione nie kradzione czyta się świetnie ze względu na ciekawą historię, która zawiera w sobie elementy powieści kryminalnej, komediowej oraz egzystencjalnej. Zdecydowanie polecam lekturę najnowszej książki Stephena Kinga.
Ocena:8/10
Stephen King, Znalezione nie kradzione, Albatros 2015
Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki
Ja póki co mam w planach „Pana Mercedesa”. I bardzo się cieszę, bo już mam tę książkę!