Bohaterem dwunastego wpisu z cyklu 7 ulubionych książek jest Łukasz Orbitowski. Postać jest znana miłośnikom literatury fantastycznej oraz grozy, ale też i czytelnikom sięgającym po literaturę piękną. Łukasz Orbitowski jest płodnym pisarzem. Stworzone przez niego opowieści były wielokrotnie nominowane do ważnych nagród literackich, wyróżniane oraz nagradzane – kto nie zna twórczości pisarza może bliżej poznać sylwetkę twórcy zaglądając do artykułu w Wikipedii.
Pisarz, zapytany o 7 ulubionych książek, opowiedział mi o następujących tytułach:
Mark Twain, Przygody Tomka Sawyera
Po Przygody Tomka Sawyera sięgnąłem jako 10-latek. Byłem nią zafascynowany. Powieść pokazała mi czym jest amerykańska proza i była początkiem odkrywania literatury anglosaskiej oraz twórczości Marka Twaina. Do dziś zdarza mi się wracać do powieści pisarza, takich jak: Tajemniczy przybysz, czy Listy z Ziemi.
Stephen King, Miasteczko Salem
Drugim takim tytułem, który muszę wymienić jest Miasteczko Salem Stephena Kinga. To była moja pierwsza powieść fantastyczna i pierwszy horror na liście przeczytanych książek. Publikacja, otworzyła mnie na fantastykę, którą przez lata zajmowałem się zawodowo. Mimo, że, z perspektywy czasu, już nie uznaję Miasteczka Salem za najlepszą książkę na świecie, jednak wracam do niej i nadal bardzo ją lubię na prawach sentymentu.
Jarosław Iwaszkiewicz, Matka Joanna od Aniołów
Uwielbiam prozę Iwaszkiewicza. To był pierwszy polski pisarz, w którego dziełach się zakochałem. Dlatego z chęcią wymieniłbym na tej liście wszystkie opowiadania z trzech tomów, które dosłownie pochłonąłem. Jeżeli jednak muszę wybrać jeden tytuł, niech będzie to Matka Joanna od Aniołów. Tekst wyjątkowy, bo inspirujący mnie do dzisiaj. Cudownie opowiedziana historia o duchowości, przeżywaniu Boga i ekstazie religijnej.
Cormac McCarthy, Dziecię Boże
Z McCarthym jest tak samo jak z Iwaszkiewiczem. Każda jego powieść bez reszty wciąga mnie jako czytelnika. Krwawy południk, Droga, Dziecię Boże – świat w tych książkach to rzeczywistość, w której stykają się okrucieństwo z pewnego rodzaju tęsknotą autora za dobrem. Oczywiście, dobra w powieściach McCarthyego nie ma, jednak tęsknota za nim jest ogromna. Wybieram Dziecię Boże, ze względu na mocne i jakże znaczące zakończenie – główny bohater, który zdziczał, decyduje się na powrót do społeczeństwa. Jednak robi to na prawach własnych decyzji.
Chuck Palahniukm, Fight Club
Palahniuk to jest facet, który pisze zawsze tą samą książkę, zmieniając tylko rekwizyty. Jednak jest dla mnie bardzo ważnym pisarzem. Reprezentuje amerykańską szkołę minimalizmu pisarskiego. Dzięki jego powieściom nauczyłem się, że mniej znaczy lepiej. Jestem człowiekiem, który ma „gadane”, pisarzem, któremu słowa łatwo spływają spod palców, więc czytanie Palahniuka jest cenną lekcją.
Robert Nye, Faust
Drugi minimalista, a do tego jakże zbereźny! Wymieniam go, bo zachwycił mnie dokonując w swoich dziełach brutalnej wiwisekcji mitów kultury europejskiej. Krótko mówiąc, na nowo napisał biografię Byrona, zabrał się też za postaci Falstaffa, Merlina, czy też Fausta. Sięgał po znane tematy i robił z nich coś w rodzaju ponurej czarnej komedii.
Mark Z. Danielewski, Dom z liści
Dom z liści to przykład eksperymentalnej prozy fantastycznej. Niezwykle ciekawy eksperyment edytorski, bo nawet litery rozpadają na kolejnych kartach, a połowę fabuły trzeba doczytać w przypisach. Taki „modern modern”. Tylko ten postmodernizm, w tym przypadku, działa, to znaczy eksperymenty Danielewskiego podsycają zainteresowanie narracją i wzbudzają we mnie ogromny niepokój.