Na razie w sieci ukazały się tylko cztery odcinki serialu Zoo– dziś w nocy CBS wyemituje piąty epizod. Na razie jest nieźle. Na razie zwierzęta przejmują kontrolę i idzie im całkiem nieźle.
Przyznam się, że oglądając dwa pierwsze odcinki adaptacji książki Pattersona i Ledwidge miałem wrażenie jakbym widział połączenie Epidemii z Parkiem Jurajskim wepchnięte w schemat Wirusa. Jednak trzecia część serialu zmieniła moje postrzeganie. To jest inna historia.
Oto mamy bunt zwierząt, którego źródła są w USA i Afryce. Zaczyna się od lwów i kotów, do których dołączają psy, wilki, nietoperze i inne stworzenia. Zagrożenie błyskawicznie pojawia się na każdym z kontynentów. Dzieje się ot tak, po prostu. Zwierzęta zaczynają polować na człowieka, niektóre z nich wpierw dają znać, że dominacja dwunożnego gatunku panów i władców dobiegła już końca. Po naszej stronie staje grupa specjalistów z różnych zawodów, w której skład wchodzą: ekspert od zachowania zwierząt, dziennikarka-blogerka, przewodnik safari, francuska agentka oraz weterynarz patolog. Ich zadaniem jest odkrycie co się stało ze zwierzętami, dlaczego i jak je powstrzymać.
Sceny serialu to zlepek oklepanych mniejszych oraz większych szablonów, wyciągniętych z najpopularniejszych seriali, czytadeł, gier i komiksów. Jest wirus, mentor posiadający wiedzę, bohaterowie z utartym charakterem i zachowaniem, wiele sytuacji można przewidzieć, ale… Zoo jest wyprodukowane w znakomity sposób. Mam na myśli zarówno sceny ze zwierzętami, ujęcia kamery, czy też sposób prowadzenia opowieści – prosto, szybko i na temat, tak by widz nie był zmuszony do intelektualnego wysiłku, a do tego odczuwał po obejrzeniu jednego odcinka lekki głód i czekał na kolejny.
Zoo zachwyca tak, że 44 minuty upływają jak kilka sekund. Tym samym udowadnia, że przyslowiowy odgrzewany kotlet może smakować wyśmienicie. Dlatego śmiało podwajam ocenę za oklepaną schematyczność z 3 na 6/10.
Jest jednak jeden minus, który nie pozwala mi dostawić + do oceny. Drażnią mnie w serialu Zoo rozmowy między postaciami. Dialogi nie są długie, ale często sposób wypowiedzenia kwestii nie jest adekwatny do napięcia sytuacji. Jest za grzecznie i za miło.
Z niecierpliwością czekam na książkę (wyda ją w tym roku Wydawnictwo Albatros – od lat rozpieszczające czytelników powieściami Jamesa Pattersona). To będzie na pewno dobre czytadło. Na razie pozostaje mi śledzenie poczynań „ekipy od zwierząt” tylko na ekranie.
Ocena: 6/10