Zaznaczam, że nigdy nie czytałem komiksu. Dlatego nie mogę porównać filmowej historii z jej obrazkowym pierwowzorem. Na seans wybrałem się, bo bardzo lubię opowieści związane z superbohaterami. Strażnicy Galaktyki urzekli mnie na tyle, że na pewno sięgnę do komiksów i obowiązkowo ponownie wybiorę się do kina. Oto pięć powodów dlaczego obejrzę ekranizację:
1. Filmy o super bohaterach wywołują u mnie dwa rodzaje zachowań. Na Avengers, kilku częściach X-Men oraz Thorze zasnąłem. Natomiast trylogia Nolana o Batmanie, Watchmen czy też Iron Man zachwyciły mnie i widziałem je wielokrotnie. Do drugiej grupy od wczoraj należą również Strażnicy Galaktyki.
2. Opowiedziana historia bardzo przypomina tę z Gwiezdnych Wojen IV-VI : mamy konflikt dobra ze złem, wśród bohaterów łatwo doszukać się (luźnych) podobieństw do Hana Solo, Chewbaccy, czy też Skywalkera, finalny atak przypomina ten na Gwiazdę Śmierci. Jako miłośnikowi filmów Georga Lucasa owo podobieństwo bardzo przypadło do gustu.
3. Strażnicy Galaktyki to jedna wielka przygoda. Opowiedziana w mój ulubiony sposób, taki jak w Piratach z Karaibów, Indianie Jonesie, Johnie Carterze, czy też Kopalniach króla Salomona oraz Miłości, szmaragdzie i krokodylu. To ten sam styl przygody, tylko rozgrywający się w kosmosie.
4. Stworzenie filmu, którego bohaterami są miedzy innymi gadający szop pracz oraz potwór-roślina jako patetycznego, zmuszającego do myślenia byłoby katastrofą. Wiedział o tym James Gunn. Reżyser postawił na luźną formę, komizm sytuacyjny, zabawne dialogi. Po wyjściu z kina czułem się zrelaksowany.
5. Dobór obsady. Bradley Cooper doskonale podłożył głos pod uzbrojonego po zęby szopa, a Vin Diesel odpowiadał za potwora-roślinę. Do tego dochodzą Glenn Close i Benicio Del Toro – grający drugoplanowe role.
Strażnicy Galaktyki, reż. James Gunn, 2014
Ocena: 8/10