W lutym bohaterką cyklu 7 ulubionych książek jest Marta Guśniowska. Postać niezwykle ważna w środowisku teatralnym i coraz bardziej rozpoznawalna w literackim. Jest autorką ponad 100 tekstów o przyjaźni, byciu sobą, akceptacji, czy też walce ze stereotypami. Jednak to jej sztuki dla dzieci i młodzieży są przysłowiową wisienką na (artystycznym) torcie.
Marta Guśniowska współpracuje z wieloma teatrami w Polsce oraz Europie. O wysokim poziomie literackim jej tekstów świadczą liczne nagrody w konkursach dramaturgicznych. Sięgnęła między innymi po: Nagrodę Komisji Artystycznej, Brązowy Medal Zasłużony Kulturze – Gloria Artis, wielokrotnie wygrała konkursy Na wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej oraz ten, organizowany przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu, Na Sztukę dla Dzieci i Młodzieży.
Gdy zapytałem Martę Guśniowską o 7 ulubionych książek, wypisała następujące tytuły z krótkim uzasadnieniem:
Lewis Carroll, Alicja w Krainie Czarów
Najcudowniejsza
książka na świecie! Pierwsze słuchowisko, którego słuchałam jako mała Martusia.
Od tamtej pory wciąż do niej wracam – oczywiście w oryginale (mimo że niektóre
polskie tłumaczenia są świetne). Alicję
kocham za wszystko – sens-w-pozornym-bezsensie, absurd, surrealizm,
wielo-wielo-poziomowość – humor, język – wszystko. Myślę, że to właśnie ona
ukształtowała mnie jako pisarkę – stąd moja teza: tak ważne jest nie tylko to,
żeby dzieciaki czytały, ale też to, czym nasączymy ich jako pierwszym.
Lewis Carroll, Alicja po Drugiej Stronie Lustra
Zastanawiałam się, czy nie podłączyć Jej pod pierwszą pozycję – zyskałabym
dodatkowe miejsca dla innych ważnych dla mnie książek – ale nie. Obydwie są dla
mnie zbyt ważne, żeby wrzucać je do tego samego wora – choć cenię je właściwie
z tych samych względów, to jednak są różne i zasługują na dwie oddzielne
pozycje. Alicję po drugiej stronie lustra
przeczytałam dużo później, ale z niemniejszym zachwytem i miłością. To również
pozycja obowiązkowa, do której wciąż wracam i wracać będę. Cudowne książki mają
to do siebie, że w każdym momencie życia odnajdujemy w nich coś zupełnie
innego, coś, czego – moglibyśmy przysiąc! – nie było tam, gdyśmy do nich
wcześniej sięgali. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że dopełnieniem mojej
szaleńczej miłości do obu książek jest kolekcjonowanie przeróżnych wydań – mam
ich pewnie z pięćdziesiąt, z różnych lat, z różnych krajów (najcenniejsza pochodzi
z Chin ) i z najróżniejszymi ilustracjami. Ale dosyć, bo o Alicji mogłabym rozprawiać godzinami – a przecież czekają jeszcze
inne książki…
A.A.Milne, Kubuś Puchatek oraz Chatka
Puchatka
Pozwoliłam sobie wrzucić oba tytuły do jednego worka. Puchatek –
arcydzieło literatury dziecięcej, cudowne, piękne, mądre, zabawne, głębokie –
wzór do naśladowania dla wszystkich pisarzy parających się twórczością dla
dzieci. A przy tym książka absolutnie filozoficzna – odniesienia do filozofii
taoistycznej, gdzie „Pu” (wymowa podobna do „Pooh”) to nieciosany kloc, dosłownie:
uczciwy, prosty, taki jak nasz Puchatek (pisałam o tym w mojej pracy
magisterskiej „Tao Baśni. Elementy Filozofii Taoistycznej w wybranych baśniach
chińskich”, UAM)
Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata
Absolutne arcydzieło
literatury światowej! Nie mogłam się od niego oderwać – diabelsko wciągająca,
wspaniała, hipnotyzująca lektura. Mam dwa wydania – jedno przepiękne, wielki
wolumin z cudownymi ilustracjami Ivana Kulika (MUZA SA) – prezent od Rodziców,
drugie – zwykłe, w cienkiej okładce. W domu czytałam jedno, a w podróży drugie
– pierwszego nie dało się zabrać ze sobą do pociągu, a czekać, aż wrócę – nie
miałam najmniejszego zamiaru.
William Shakespeare, Dzieła wszystkie
Nie wiem które wywarło na mnie największe wrażenie – zapewne Burza, Sen nocy letniej, Hamlet
– sporo, żeby wszystkie wymienić. Jako anegdotkę przytoczę tu, że swoją
pierwszą sztukę teatralną (to miało miejsce, gdy rozpoczynałam naukę w liceum)
napisałam właśnie pod wpływem Szekspira. Była to ciężka gatunkowo tragedia, o
miłości, zdradzie, zemście i honorze – pisana z patosem, powagą w czasie, gdy
wszyscy myśleli, że zakuwam biologię… Wysłałam ją potem na warszawski konkurs Szukamy polskiego Szekspira, gdzie
dostała wyróżnienie. Moja radość, że potrafię pisać szekspirowskie tragedie,
nie trwała jednakże długo, bo już przy wręczaniu nagrody dowiedziałam się, że
dostaję ją za (owszem, znam ten tekst na pamięć, takich rzeczy się nie zapomina
) „doskonały pastisz komedii fredrowskiej”. Na szczęście jako niepoprawna
optymistka zamiast martwić się, że jednak nie potrafię pisać tragedii,
ucieszyłam się, że potrafię pisać komedie – i tak mi już zostało.
Zbigniew Batko, Z powrotem
Jedna z najcudowniejszych polskich książek dla dzieci – a właściwie to wcale
nie tylko dla dzieci, jak każda dobra książka – jakie w życiu czytałam. Z
absolutnie magicznymi ilustracjami Stasysa Eidrigevičiusa. Cudowna, absurdalna, wciągająca – i rażąco niedoceniana.
Mało kto zna tę pozycję – a szkoda, bo podróż, w jaką zabiera nas autor wraz z
bohaterami – Królikiem i Koniem – jest niezwykła, pełna nieoczekiwanych zwrotów
akcji i mojego ukochanego absurdu. Jeśli ktoś właśnie dowiedział się o jej
istnieniu – gorąco polecam!
I tu mam problem…
Została mi jedna pozycja: i cóż mam tu zmieścić?!!! Całego Mrożka, Gombrowicza, Gogola, Czechowa? Albo Butenkę – dlaczego nie? Kocham Gapiszona miłością wielką – a i sam Mistrz, z którym mam zaszczyt i szczęście się przyjaźnić, ma swoje miejsce w moim sercu. Poza tym najchętniej wrzuciłabym tu jeszcze komiksy – tak, komiksy! – Tadeusza Baranowskiego za Jego cudowne, absurdalne (znów – cóż zrobić, gdy ciągnie mnie w stronę absurdu i w duszy gra, tra-ta-ta) poczucie humoru – za język z wszelkimi jego wieloznacznościami. Myślę, że to również lektura, która wpłynęła na to, jak piszę.
Konstanty Ildefons Gałczyński, Dzieła wszystkie
Ale dobrze – skoro mam wybrać to wybieram mojego ukochanego Gałczyńskiego. Cudowną Zieloną Gęś (ja również – ukłon w stronę Mistrza – pokusiłam się o własną Gęś – co prawda nie zieloną, a chudą i z depresji, ale ukłon jest ukłon i nikt nie powinien się czepiać, jak się kto kłania ) A zatem – Gałczyński. I znów – wszystko, wszystko! Tomik z wierszami Gałczyńskiego mam zawsze na szafece przy łóżku – kończyć z nim dzień, czy zaczynać – takaż sama przyjemność i radość. I różnorodność od Zaczarowanej Dorożki po Strasną Zabę – geniusz, żartowniś, poeta – Gałczyński. To wszystko – nic dodać – kurtyna!