Pierwsza osoba – robiąc za literackiego murzyna

Pierwsza osoba to książka warta uwagi. Jako fan twórczości Flanagana, mogę śmiało napisać – to jego najgorsza, a zarazem najlepsza z powieści. Dlaczego? O tym poniżej w tekście.

Pierwsza osoba – ghostwriter w akcji

Okładka książki Pierwsza osoba

Powieść Flanagana to historia o młodym, początkującym pisarzu, podejmującym się niebywałego zadania. Kiff Kehlmann, w ciągu kilku tygodni, ma napisać autobiografię najsłynniejszego oszusta w dziejach Australii. Autobiografię, czyli dzieło, pod które stworzy samodzielnie, ale nie będzie mógł się pod nim podpisać. Wyzwanie ma w sobie coś niesamowitego, co mocno kusi pisarza do podjęcia działania. Bowiem, Siegfried Heidl, bohater biografii, podobno ukradł bankom 700 milionów, za co te wydały na niego wyrok śmierci, jest też podejrzewany o zabójstwo wspólnika. A do tego ukończenie dzieła w ciągu sześciu tygodni, sprawi pojawienie się na koncie Kiffa honorarium, które pomoże mu skończyć jego własną powieść.

Główny zarys fabuły i sposób jej przedstawienia przypominają czysty schemat czytadła typu sensacja, thriller. Pod tym względem Pierwsza osoba, w porównaniu z książkami Flanagana, takimi jak Williama Goulda Księga Ryb czy Śmierć przewodnika rzecznego , wypada marnie. Bliżej jej do Nieznanej terrorystki, również bazującej na sensacyjności, lecz zawierającej bardziej dynamiczną akcję.

Powoli tocząca się akcja to jest właśnie ten minus powieści. Teraz czas na omówienie tego , co najlepsze.

Pierwsza osoba – dlaczego to najlepsza powieść Flanagana?

Po pierwsze postaci. Flanagan z książki na książkę mistrzowsko buduje swoich bohaterów. Czytelnik otrzymuje w Pierwszej osobie coś wspaniałego.Autor opowiadając o Kiffie, jego rodzinie, przyjacielu, czy też Siegfriedzie dawkuje informacje w taki sposób, by grać uczuciami czytelnika. Raz świat Kehlmanna wydaje się tym dobrym, a Heidla tym negatywnym, by za chwilę zamienić się rolami.

Budowa bohaterów to też ich dorastanie. Kiff dorasta pisarsko, a także do ostatecznego zmierzenia się z Siegfridem, a właściwie z jego legendą. Wraz z żoną odkrywają, dlaczego ich związek nigdy nie miał sensu bytu. Natomiast jego przyjaciel porzuca postawę i styl życia awanturnika. Trzeba tu też powiedzieć i o rozwoju powieści. Czytelnik Pierwszej osoby śledzi losy autobiografii Heidla, która najpierw ślamazarnie się rozwija, by zmienić się w coś, co jest efektem pracy ghostwritera – o nim samym za chwilę.

Po drugie, Pierwsza osoba to rozprawienie się ze współczesną literaturą. Czytając książkę szybko można spostrzec, że Flanagan nieźle się bawił pisząc fragmenty o rynku wydawniczym i pisarzach. Na szczególną uwagę zasługuje mityczny Jez Dempster. Go można nie czytać, ale każdy powinien go znać. Bowiem o nim mówi się, na niego zawsze warto się powołać. Wszyscy wokół Kiffa zachwycają się Dempsterem. Jednak gdy obaj pisarze się poznają… łatwo domyśleć się, co się dzieje.

Pisarz świetnie tez pokazuje jak rynek wydawniczy traktuje młodych twórców – wydawanie powieści, ocena podczas konkursów literackich. Znamienitym fragmentem jest opis wysłania powieści na konkurs. Gdy Kiff otrzymuje zwrócony maszynopis odkrywa, że wydające werdykt jury nie przeczytało ani jednej strony.    

Po trzecie, ghostwriting, Kiff, podpisując umowę na napisanie za kogoś książki, słyszy od wydawcy:

Wiesz, że to Francuzi nazwali takich pisarzy murzynami?
Nie.
Nègres. I tutaj, dodał, kiedy złożyłem pierwszy podpis. Znalazł kolejną stronę w umowie i palcem pokazał mi odpowiednie miejsce. I tutaj.
Podpisałem, potem znowu, a podpisując, odczuwałem wdzięczność, nawet dumę.
Czarni?
Niewolnicy, odpowiedział cicho, odwracając stronę

Takich słów krytycznych wobec pisania za innych jest wiele w Pierwszej osobie. Flanagan broni „czystej literatury”, opowiada się za twórczością płynącą spod palców twórcy. Jest za tym, co prawdziwe, a nie udawane.

Czy ma rację? Na pewno. Dziś ilość zaczyna przewyższać jakość. Jesteśmy zalewani kolejnymi, pod którymi podpisują się znane nazwiska. Płynące na fali mainstreamu społeczeństwo kupuje i pochłania te papki, wierząc w to, co napisane.

Pierwsza osoba – ocena

Pierwszej osoby, mimo mojej najwyższej oceny, nie polecam wszystkim. Czytelnicy szukającej wartkiej akcji, sensacji nie znajdą jej w powieści Flanagana. To książka dla tych, którzy lubią książki zmuszające do myślenia. Warto by sięgnęli po nią, bo powieść „zostaje w głowie” jeszcze przez kilka dobrych dni po zakończeniu lektury.

Ocena: 10/10

Richard Flanagan, Pierwsza osoba, Wydawnictwo Literackie, 2019

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za podesłanie książki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *